Los na starcie sezonu przydzielił drużynie Marka Motyczyńskiego korzystny terminarz. W czterech pierwszych kolejkach legionowianie mieli odwiedzić Lubin i Kwidzyn oraz przyjąć na własnym parkiecie Sandra Spa Pogoń Szczecin i Chrobrego Głogów. Tylko w meczu z MMTS-em faworytem byli rywale. I KPR RC z czterech pierwszych spotkań wygrał dwa.
- Boli nas i porażka w Lubinie, i porażka w Kwidzynie - przyznaje Kasprzak. - Ze wszystkich wyjazdowych meczów, jakie rozegraliśmy z MMTS-em, teraz byliśmy najbliżej dobrego wyniku. Ten rywal tak bardzo w naszym zasięgu na wyjeździe nie był jeszcze nigdy. To boli. Spotkanie z Zagłębiem było zaś wypadkiem przy pracy.
W piątej kolejce KPR RC nie dał rady Orlen Wiśle Płock (23:33). - Opadliśmy z sił - wyjaśnia obrotowy. - Wisła to nie byle jaki przeciwnik, o czym przekonują się jej rywale w Polsce i w Europie. Pierwsza połowa nam wyszła, po przerwie było gorzej. Żeby marzyć o dobrym wyniku z takim przeciwnikiem, trzeba grać przez sześćdziesiąt minut na sto dwadzieścia procent.
Teraz legionowian czeka półtora tygodnia przerwy. W kolejną sobotę KPR RC zagra na własnym parkiecie z Meble Wójcikiem Elbląg.
ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Portugalska komedia pomeczowa