Doniesienie niemieckich mediów brzmią wręcz nieprawdopodobnie. Sigurdsson, po tym jak wskrzesił reprezentację w 2014 roku, jest teraz niemal noszonych na rękach przez kibiców szczypiorniaka nad Łabą.
"Handball inside" podaje jednak, że krajowa federacja chce przedwcześnie zakończyć pracę z Islandczykiem. Dlaczego? Powód nie jest znany, ale DHB potwierdziło, że rozmowy obu stron trwają.
43-latek miał prowadzić reprezentację aż do igrzysk w Tokio w 2020 roku. W zawartym w 2014 roku kontrakcie istniał jednak zapis, że obie strony mogą się rozstać w czerwcu 2017 roku. Federacja chce skorzystać z tej możliwości.
Wszystko to brzmi jak primaaprilisowy żart. Sigurdsson przejął kadrę w 2014 roku po tym, jak ta nie awansowała na Euro 2014 i Mistrzostwa Świata 2015. Na drugą z tych imprez Niemcy jednak pojechali po otrzymaniu "dzikiej karty" i wypadli nadspodziewanie dobrze. Islandczyk powoli budował zespół, całkowicie odmładzając kadrę i stawiając na nową generację zawodników. Ci w styczniu tego roku sensacyjnie zdobyli mistrzostwo Europy, a w sierpniu wywalczyli brąz igrzysk w Rio.
ZOBACZ WIDEO Robert Korzeniowski: Supermanem już byłem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
43-latek w ciągu niewiele ponad dwóch lat pracy stał się jednym z najbardziej utytułowanych selekcjonerów reprezentacji Niemiec w historii. Jego odejście - po tym jak obudował kadrę, niewiele przed Mistrzostwami Świata 2019 w Niemczech - będzie ogromnym zaskoczeniem.
Przed rozpoczęciem pracy z niemiecką drużyną Sigurdsson był trenerem Wakunaga Hiroszima, Bregenz Handball, reprezentacji Austrii oraz Fuechse Berlin. Z tym ostatnim klubem zdobył Puchar Niemiec i Puchar EHF. W 2015 roku Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej (IHF) wybrała go trenerem roku.