Powodów do bicia na alarm jeszcze nie ma, choć już zaczęły się schody. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w czwartek przegrali z Serbią (32:37) i przed starciem z Rumunami stoją pod ścianą. Nie, nie chodzi o awans, kwestionowanie go czy budowanie wątpliwości. Chodzi o spokojną zimę.
Do ME z każdej grupy awansują po dwie drużyny (plus najlepsza z trzecich miejsc). Łatwo więc policzyć, że sukces mogą dać już trzy wygrane. Plan prosty, klarowny. Grunt, by już na starcie nie skomplikować sobie życia.
Tabela grupy 2
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1. | Białoruś | 6 | 3 | 2 | 1 | 177:152 | 8 |
2. | Serbia | 6 | 3 | 2 | 1 | 175:173 | 8 |
3. | Rumunia | 6 | 2 | 0 | 4 | 151:160 | 4 |
4. | Polska | 6 | 1 | 2 | 3 | 171:188 | 4 |
Czwartkowy mecz z Serbami był dziwny. Biało-Czerwoni zaczęli go tak źle (3:11), że selekcjoner już po kwadransie wymienił cały skład. Na ławce usiadły gwiazdy, szansę dostali nowi.
W koszulce z orzełkiem na piersi zadebiutowali Krzysztof Łyżwa oraz Adrian Nogowski, miejsce na kole zajął Marek Daćko, a w drugiej linii pojawił się Tomasz Gębala. Gracze wychowani w Superlidze nie pękli, straty odrabiać było jednak trudno. Serbowie trzymali Polaków na dystansie, łatwo radzili sobie w ataku i zgarnęli dwa punkty.
ZOBACZ WIDEO Napoli ma problemy bez Milika. 90 minut Zielińskiego. Zobacz skrót meczu Napoli - Lazio Rzym [ZDJĘCIA ELEVEN]
W noc po meczu, kiedy Serbowie wymykali się z hotelu by posmakować uroków Trójmiasta, Polacy analizowali spotkanie. Wcześniej dostali porządną burę w szatni. Wystarczył moment i lekko uchylone drzwi, by do dziennikarzy czekających w strefie wywiadów dotarł podniesiony głos selekcjonera.
Podczas konferencji pasowej Dujszebajew powiedział to, co powtarza często: - Winny jestem ja, nie zawodnicy. - Ponowił też apel, który dziennikarze słyszeli już podczas igrzysk olimpijskich. Poprosił o cierpliwość i czas.
Reprezentacja Polski jest w rozkroku, rozciągnięta między dwiema epokami. Przez pokoleniową rewolucją trudno będzie przejść suchą stopą.
Biało-Czerwoni na najbliższych wielkich turniejach faworytami nie będą. Uczestnictwo w nich to jednak obowiązek, bo w piłce ręcznej łatwo wypaść z obiegu. Wystarczy jedna wpadka, obsuwa do niższego koszyka i możemy skończyć jak Niemcy, który dwa lata temu przed MŚ w Katarze musieli prosić o "dziką kartę".
Rumunia gwiazd w składzie nie ma, ale kilka dni temu - w trenerskim debiucie Xaviera Pascuala - nieoczekiwanie pokonała na wyjeździe Białoruś 26:23. Spacerku w Klużu więc nie będzie. Gramy o spokój, bo eliminacje to nie czas na nerwy. Te, jak co roku, przyjdą dopiero w styczniu.