Lublinianki czeka długa przerwa w rozgrywkach. Trener Edward Jankowski uważa, że szkodzi to przygotowaniom do najważniejszych meczów sezonu. - Niedawno mieliśmy trzy tygodnie przerwy, ale był to termin EHF zarezerwowany na potrzeby reprezentacji. To rozumiem. Teraz też jest zgrupowanie kadry, ale to już nie jest wymóg federacji. Po co gonić na siłę w lutym i grać w środy i soboty, aby teraz mieć miesięczną przerwę? Zupełnie nie wiadomo, co w niej robić, bo zaburzony został cały cykl treningowy - powiedział. Taki kalendarz spowodował konieczność dostosowania do niego zajęć. - Do świąt wielkanocnych będziemy mocno trenowali. Mamy w planie także dwa spotkania towarzyskie - dodał szkoleniowiec.
Tak długa przerwa może paradoksalnie odbić się korzystnie na zawodniczkach SPR-u. - Do zdrowia po operacji wyrostka robaczkowego powinna już powrócić Małgorzata Majerek, a po wyleczeniu kontuzji będą do dyspozycji także Magdalena Chemicz, Izabela Puchacz i Katarzyna Skrzyniarz. Nie wiem tylko, czy zdąży wrócić do formy Agnieszka Tyda - stwierdził Jankowski.
Mistrzynie Polski nie znają jeszcze swoich rywalek w półfinale, ale ich trener uważa, że będzie nim Politechnika Koszalińska. - Łączpol ma lepszą drugą linię od drużyny koszalińskiej, choć akademiczki są bardziej ograne. Uważam, że minimalnie większe szanse ma AZS Politechnika i z nim się zmierzymy - stwierdził, dodając, że kto by nim nie był cel jest jeden.- Głęboko wierzę, że obronimy ten tytuł. Liczę na to, że lubelscy kibice już po raz 14. będą cieszyli się ze złotego medalu - zakończył.