Wąska kadra, niemal brak alternatyw w drugiej linii, łatanie dziur w defensywie. KPR RC Legionowo problemów ma bez liku. Do tego dochodzą kłopoty finansowe klubu. Zawodnicy Roberta Lisa walczą z przeciwnościami i wychodzi im to całkiem nieźle. Legionowianie liczą się w grze o piąte miejsce w grupie granatowej.
Gracze KPR-u przegrali w Zabrzu 27:31, ale zostawili po sobie dobre wrażenie i postraszyli faworyzowanego Górnika. Zwłaszcza między 25 a 40 minutą spotkania.
- Po dobrej pierwszej połowie przytrafił się nam kryzys w drugiej części. Musiał w końcu przyjść, nie przetrwaliśmy go - podsumowuje mecz rozgrywający KPR-u Michał Prątnicki.
Zespół z Mazowsza do przerwy prowadził nawet 15:12. Przez pierwsze minuty drugiej połowy, KPR ratował jeszcze Witalij Titow. Z czasem brakło sił i NMC Górnik Zabrze zbudował przewagę.
- Wykorzystaliśmy krytyczny moment i odskoczyliśmy KPR-owi. Pomogło nam kilka ważnych interwencji Martina Galii, wyprowadziliśmy kontry i rzuciliśmy łatwe bramki. Prowadziliśmy kilkoma bramkami i było nam łatwiej - mówi Tymoteusz Piątek, obrotowy Górnika, który wobec absencji kontuzjowanego Jurija Gromyko dostaje coraz więcej minut od trenera Ryszarda Skutnika.
KPR nadal zajmuje piąte miejsce w grupie granatowej, gwarantującej udział w meczu barażowym o fazę play-off. W kolejnych spotkaniach legionowianom będzie jednak bardzo trudno o punkty - zagrają bowiem z Vive Tauronem Kielce i Azotami Puławy. Na potknięcia zespołu Roberta Lisa czeka Sandra Spa Pogoń Szczecin, tracąca jedno oczko do KPR-u.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie