Rafał Gliński: Przespaliśmy pierwszą połowę. To nie była nasza gra

Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / PGNIG SUPERLIGA / KRZYSZTOF KUROŃ
Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / PGNIG SUPERLIGA / KRZYSZTOF KUROŃ

Nieskuteczność, nieporozumienia, błędy w obronie. Tak wyglądała końcówka pierwszej połowy w wykonaniu NMC Górnika Zabrze. Po przerwie drużyna Ryszarda Skutnika zagrała lepsze zawody i w 22. kolejce PGNiG Superligi pokonała KPR RC Legionowo 31:27.

Gdy Marek Daćko wyprowadził Górników na prowadzenie 9:6, kibice przy Wolności odetchnęli. Ich ulubieńcy zmierzali po zwycięstwo nad osłabionym kadrowo KPR-em. Mecz sam się jednak nie wygrał. Z każdą minutą legionowianie poczynali sobie coraz pewniej i obnażali słabości NMC Górnika. Kamil Ciok i Michał Prątnicki znajdowali na kole Tomasza Kasprzaka bądź sami próbowali swoich sił. Pod koniec połowy przeważnie się nie mylili.

Do przerwy zabrzanie przegrywali 12:15, choć na sześć minut przed syreną wygrywali 12:9! Górnicy myślami byli w szatni, bowiem w niezrozumiały sposób stracili przewagę, nie rzucając już ani jednej bramki do 30 minuty!

- Przespaliśmy pierwszą połowę, zarówno w obronie, jak i ataku, chociaż trzeba pamiętać, że Mateusz Kornecki dobrze wszedł w meczu, odbił kilka piłek, ale nie wykorzystaliśmy okazji - przypomina Rafał Gliński, rozgrywający Górnika.

Zabrzanie z pewnością nie szczędzili sobie gorzkich słów podczas narady. Z nowym zapasem sił i wskazówkami od trenera Ryszarda Skutnika wrócili na parkiet. I pewnie wygrali 31:27, prezentując się zdecydowanie lepiej w obronie. Do tego gra ofensywna nie opierała się już na zasadzie "co do Daćki, to wpadnie". Kapitalnie dysponowanego obrotowego (14 bramek) wsparli Bartłomiej Tomczak (świetny w kontrach) i Maciej Tokaj. Młody rozgrywający po przerwie podjął kilku dość ryzykownych, acz właściwych wyborów.

[ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"

- W szatni powiedzieliśmy sobie, że to nie nasza gra. Może nie wyglądaliśmy katastrofalnie, ale fatalnie. Wiedzieliśmy, że stać nas na więcej. W drugiej połowie kibice zobaczyli inny zespół - wyjaśnia Gliński.

Górnik potrzebował ledwie trzech minut, by odrobić straty z pierwszej połowy. - Nie zakładaliśmy sobie, że błyskawicznie doprowadzimy do remisu. Chcieliśmy mozolnie pracować. Gdyby udawało się przejąć piłkę i wyprowadzić kontrę, to jeszcze lepiej dla nas. Wybiliśmy rywali z rytmu, wysoko wychodziliśmy w obronie i odpowiadaliśmy szybkimi akcjami - rozgrywający zdradza receptę na sukces.

Komentarze (0)