Leszek Krowicki: Każda zawodniczka grająca w rozgrywkach jest dla nas interesująca

Materiały prasowe / ZWIĄZEK PIŁKI RĘCZNEJ W POLSCE / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / PRESS FOCUS / Na zdjęciu: Leszek Krowicki i kadra szczypiornistek
Materiały prasowe / ZWIĄZEK PIŁKI RĘCZNEJ W POLSCE / PAWEŁ ANDRACHIEWICZ / PRESS FOCUS / Na zdjęciu: Leszek Krowicki i kadra szczypiornistek

Reprezentacja Polski wygraną 29:25 ze Słowacją zakończyła międzynarodowy turniej w Gdańsku. Leszek Krowicki miał okazję przetestować wiele zawodniczek, jednak ciągle nie zamyka przed nikim szansy.

WP SportoweFakty: Reprezentacja Polski rozkręcała się z biegiem turnieju w Gdańsku. Jakby pan ocenił ostatnie starcie ze Słowacją?

Leszek Krowicki: Myślę, że ten mecz, podobnie jak cały turniej, można ocenić pozytywnie, jednak nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. Podczas drugiej połowy meczu ze Słowaczkami przeżywaliśmy męczarnie. Po bardzo dobrej pierwszej połowie, z jednej strony kontrolowaliśmy wynik, z drugiej niektóre zawodniczki odczuwają trudy turnieju.

Czy tak właśnie można sobie tłumaczyć chaos, jaki miał miejsce na początku drugiej połowy niedzielnego spotkania?

- Z jednej strony było to zmęczenie, z drugiej próbujemy pewnych koncepcji i potrzeba na to więcej czasu podczas treningów. Tymczasem gramy z dobrym rywalem i w zasadzie każda zawodniczka ma świadomość, że to powinno wychodzić. Gdy bardzo się chce, czasami nie wychodzi.

W gdańskim turnieju zajęliście drugie miejsce. Czy takiej gry pan oczekiwał po zespole?

- Poza kontuzjami Moniki Kobylińskiej i Katarzyny Janiszewskiej w rozgrzewce, było pozytywnie. W krótkim okresie wykonaliśmy bardzo dobrą robotę. Nauczyliśmy się wielu rzeczy, funkcjonowaliśmy bardzo dobrze jako team, co było widać przy każdej sytuacji na boisku. Mam satysfakcję, że na każdym meczu czegoś się uczyliśmy i wprowadzaliśmy nowe elementy. To cieszy.

Czy wiadomo co dokładnie stało się Kobylińskiej i Janiszewskiej?

- Monika musi odczekać kilka dni, bo więzadło w stawie skokowym jest naciągnięte. Nie wiemy dokładnie co stało się Kasi Janiszewskiej. Podkręciła stopę, która wcześniej miała kontuzjowaną. Czekamy na diagnozę.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie

Ma pan dużo materiału do analizy. Co można poprawić przed meczem z Rosją?

- Do poprawy jest bardzo dużo. Dwumecz z Rosją nie będzie dla nas zakończeniem jakiegoś etapu, tylko poważną próbą. Będziemy pracować nad tym, by być jak najlepsi. Planujemy jeszcze jakieś gry kontrolne. Szukamy odpowiedniego rywala, który będzie gotowy do gry wtedy, gdy będziemy tego potrzebować. Nie na Rosji skończymy nasze przygotowania, a czasu wciąż nam brakuje. O tym, czy jesteśmy gotowi do grania, okaże się za dwa lata.

Jaka jest szansa na dodatkowe mecze przed starciami z Rosją?

- Nie mamy niestety możliwości spotkać się w dodatkowym terminie, ale jest szansa, że zgrupowanie planowane na początku czerwca, przyspieszymy o kilka dni i rozpoczęłoby się pod koniec maja. Nic innego nie wchodzi w grę, bo kluby przystępują do działania. Ciągle brakuje terminów, ale z tym narzekaniem spotkacie się z mojej strony bardzo często. Trenerom reprezentacji na pewno brakuje czasu na wspólną pracę.

Sprawdził pan już wiele zawodniczek. Czy ten zespół się już klaruje?

- Będziemy się przyglądać wszystkim pozostałym, bo każda, która gra w rozgrywkach ligowych będzie dla nas zawodniczką interesującą. Odkryciem jest Monika Michałów. To, co pokazała podczas tego turnieju, bardzo pozytywnie nas zaskoczyło i cieszymy się z tego, że ją powołaliśmy. Potencjał pokazały także Magda Balsam, czy Dagmara Nocuń. Potrzebujemy możliwości próbowania tego potencjału.

Wraz z pierwszym zespołem, trenowała również kadra B. Czy patrzył pan również na treningi zaplecza?

- Nie tylko patrzyłem, ale uczestniczyłem w treningach aktywnie. Mocno się wspomagamy. Trenerki drugiej kadry również przebywają na zajęciach pierwszego zespołu. Wspólnie koordynujemy poczynania, by przygotować szeroką grupę zawodniczek do tego, by w odpowiednim czasie selekcjonować kandydatki do reprezentacji.

Turniej odbywał się w Gdańsku. Była okazja do wspomnień?

- To dla mnie sentymentalne miejsce. Urodziłem się w Gdańsku, przez wiele lat grałem w Wybrzeżu i spotkałem całą masę znajomych, z którymi nawet nie miałem czasu porozmawiać. Jestem szczęśliwy, że mieliśmy okazję pracować i grać w Gdańsku.

Czy śledzi pan co się dzieje w Wybrzeżu?

- Naturalnie, śledzę i to co się dzieje w Wybrzeżu i jak wygląda kwestia żeńskiej i męskiej piłki ręcznej w Polsce. Znam wiele osób kochających tak jak ja piłkę ręczną.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Komentarze (0)