Luksemburg. Nowy przystanek i emerytów ziemia obiecana

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
- Kiedy tu się wprowadziłem, ludzie pytali mnie o zawód. I bardzo się dziwili, kiedy mówiłem: piłkarz ręczny - wspomina Rydz. - Sport to w Luksemburgu hobby. Nie jest to sposób na zarabianie pieniędzy.

Luźnemu podejściu do sportu trudno się dziwić. Pensje śmieciarza to blisko dwa tysiące euro miesięcznie. Po co więc na serio angażować się w sport?

Zawodowcami są tylko obcokrajowcy. W każdym klubie gra czterech, pięciu. - Wszyscy razem trenujemy cztery razy w tygodniu wieczorami, a zawodnicy zza granicy także dwa razy rano. Miejscowi, przez łączenie grania z nauką oraz pracą, nie mają tyle czasu - wyjaśnia Grzybowski.

Rydz: - Czasem o tym, że ktoś nie dojedzie na zajęcia z powodów zawodowych albo choroby, dowiadywaliśmy się piętnaście minut wcześniej.

Świrkula: - Pewnego razu zdarzyło się, że ktoś nie dotarł na trening, bo spadło trochę śniegu.

Luksemburg ma trochę zdolnej młodzieży, ale ci - zamiast szukać doświadczeń za granicą - tylko cyrkulują między lokalnymi klubami i bawią się sportem. - Tu mają dobrą, stabilną pracę i wyjazd po prostu im się nie opłaca - przyznaje Grzybowski. Kadra oraz liga idą więc do przodu, ale raczej tempem żółwim. Reprezentacja awans do drugiej rundy eliminacji ME przegrała ostatnio z Włochami bilansem bezpośrednich spotkań.

Luksemburg jak pierwsza liga

A poziom grania? Tu zdania się podzielone. - Na pewno jest wyższy niż w trzeciej lidze niemieckiej, ale do polskiej ekstraklasy nie ma tu co porównywać. Drużyny nie są tak mocne fizycznie, mają wąskie ławki. Z naszymi zespołami mogłyby powalczyć co najwyżej w pojedynczych meczach - mówi Rydz.

Wyżej zmagania w Sales Lentz League ceni Grzybowski. - Moim zdaniem tutejsze czołowe ekipy to mniej więcej dolna połowa tabeli PGNiG Superligi - mówi. - Od momentu, kiedy tu przyjechałem widzę, że poziom wciąż idzie w górę. Ale aby Luksemburg dalej się rozwijał, potrzeba jednak lepszego szkolenia młodzieży oraz podniesienia poziomu sędziowania.

Świrkula: - Luksemburskie drużyny to czołówka tabeli polskiej pierwszej ligi.

Restauracja na migi

Księstwo, choć niewielkie populacją, ma stosunkowo sporą powierzchnię, dwa i pół tysiąca kilometrów kwadratowych. - Ja miałem trzydzieści kilometrów do granicy niemieckiej, dziesięć do francuskiej i czterdzieści do belgijskiej. W Niemczech nabywałem więc prowiant, do Belgii jechałem do Ikei, a Francję po prostu omijałem - śmieje się Rydz.

Mieszkańców tego ostatniego kraju miał trochę dość, bo na miejscu było ich pod dostatkiem. - W Luksemburgu około czterdzieści procent populacji to Luksemburczycy. Poza tym jest dużo Francuzów, przybyszów z Bałkanów, Portugalczyków. W restauracjach czy barach pracują właściwie tylko ci pierwsi, bo takie zajęcie nie satysfakcjonuje miejscowych. A że Francuzi w obcych językach nie mówią, to musiałem się z nimi porozumiewać na migi - wspomina.

Kiedy on przeżywał kulturowy szok, miejscowi czuli się w tym kulturowym galimatiasie jak ryby w wodzie. - Już w wieku osiemnastu lat każdy z miejscowych mówi w czterech językach: luksemburskim, francuskim, angielskim i niemieckim. W szkołach przywiązuje się do tego olbrzymią wagę - przyznaje z podziwem Rydz.

Czas na emeryturę

Polaków, którzy szukali lub szukają szczęścia w Luksemburgu nie brakuje. Obok naszych rozmówców występowali tam między innymi Artur Siódmiak i Andrzej Szymczak, a trenerką zajmowali się Grzegorz Żmijewski oraz Andrzej Gulbicki (do dziś).

Czy więc wyjechać warto? Tak, choć najlepiej na krótko.

- Wszystko zależy od tego, czego kto oczekuje. Nie jest to profesjonalna liga, więc jeśli ktoś chce grać na naprawdę wysokim poziomie, powinien poszukać innego kierunku. Luksemburg to raczej przystanek, na parę sezonów - mówi Grzybowski.

Świrkula: - Ta liga to ciekawostka, choć ciągle się rozwija. Dziś bym tam raczej ponownie nie jechał, chyba że pod koniec kariery. Aby najpierw pograć, a później ułożyć sobie tam życie.

Rydz: - To świetny kierunek na emeryturę albo odbudowanie się. Poziom nie jest zły, zarobki fajne, a pensje wpływają na konto terminowo. Nigdy nie miałem żadnego opóźnienia w wypłatach. A więc polecam.

Czy warto wyjeżdżać na emeryturę do ligi luksemburskiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×