W pierwszym meczu 1/8 Ligi Mistrzów podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrali 28:33, w rewanżu na własnym parkiecie ulegli z kolei rywalom 26:28 i to gracze Montpellier HB mogli cieszyć się z awansu do najlepszej ósemki w Europie.
- Nie możemy zawsze wygrywać. Teraz przegraliśmy i jeśli spojrzymy na dwumecz, to zasłużenie. W obu meczach "pękliśmy". Chciałbym wiedzieć dlaczego tak jest, ale nie wiem chociaż obserwowałem drużynę, zarówno na w Montpellier, jak i przed rewanżem. Atmosfera w zespole jest super, nic się nie dzieje i chyba tylko Pan Bóg wie, dlaczego "pękamy" w pewnym momencie spotkania. Sam tego nie rozumiem - przyznał sternik kieleckiego klubu Bertus Servaas.
W obu spotkaniach z Francuzami kielczanie stracili wysokie prowadzenie i w końcówkach oddawali kontrolę w ręce rywali. To jednak problem, z którym zmagają się już od dłuższego czasu - kryzys w grze żółto-biało-niebieskich przyszedł po powrocie zawodników ze styczniowych mistrzostw świata.
- Wyciąganie konsekwencji wobec drużyny i jakieś gwałtowne zmiany byłoby w tym momencie idiotyczne. Gdybym widział, że zespół nie chce, nie walczy, to moglibyśmy reagować. Trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje, myślę, że to siedzi w głowach. Chłopaki walczyli jak lwy. Wszystko było super, prowadziliśmy pięcioma golami i nagle bach, tracimy przewagę. Nie wiem, co się dzieje. Nie można odmówić chłopakom walki, ale kolejny raz straciliśmy prowadzenie. W najważniejszych momentach brakowało skuteczności - powiedział Servaas.
Prezes Vive Tauron Kielce jasno dał do zrozumienia, że to nie czas, by się poddawać i zapewnił, że bardzo wierzy w swój zespół. - Bylibyśmy słabym klubem, gdybyśmy mówili, że teraz jest wszystko źle. W poprzednim roku wygraliśmy Ligę Mistrzów i każdy chcę więcej, ale przegrywanie też jest niestety pięknem sportu. Rok temu byliśmy szczęśliwi, teraz musimy przełknąć gorycz porażki. Mam nadzieję, że następny sezon będzie lepszy od tego.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"