Każdy trener przywiązuję się do zawodników - rozmowa z Dariuszem Tomaszewskim, szkoleniowcem SMS-u Gdańsk

Gdańska Szkoła Mistrzostwa Sportowego od wielu lat daje reprezentacji Polski nowych zawodników. Zadaniem SMS-u jest przede wszystkim szkolenie młodzieży, która ogrywa się w pierwszoligowych rozgrywkach.

Michał Gałęzewski: Co zaważyło o waszej porażce w ostatnim meczu z Pogonią Handball Szczecin?

Dariusz Tomaszewski: Na pewno końcówka i niepotrzebny rzut karny oraz dwie minuty zawodnika, który sfaulował i w tej samej akcji dwie minuty za niesportowe zachowanie. To nas osłabiło. Mecz był równy i druga połowa wyglądała podobnie, jak pierwsza, gdyż prowadziliśmy trzema bramkami i przegraliśmy. To przez indywidualne akcje chłopaków i decyzje. Większość pierwszej połowy grali dobrze w obronie i spokojnie w ataku, mieli ułożone akcje i w końcówce, gdy mogli grać spokojnie, zdecydowali się na podejmowanie indywidualnych decyzji.

W grze zawodników było widać trochę nonszalancji...

- Nie było kilku zawodników z pierwszej siódemki, środka rozegrania, obrotowego, prawego rozgrywającego i dwóch bramkarzy. Do tego w pierwszej połowie kontuzji doznał jedyny leworęczny na prawym rozegraniu, Rafał Przybylski. Grając w takim składzie mam pełne słowa uznania dla chłopaków, że wytrzymali ten mecz. Pogubili się w końcówce, ale gdyby nie te kary, to wyciągnęli by mecz na naszą korzyść. Taka jest młodość.

SMS gra w pierwszej lidze. Czy to nie są zbyt wysokie progi dla tych chłopaków?

- Myślę, że nie. To im wyjdzie na dobre. Druga liga ma zbyt słaby poziom. Tutaj jest się z czego uczyć. My zagraliśmy bardzo dużo dobrych meczów z drużynami z czołówki. Ostatnio z Warszawianką przegraliśmy pięcioma bramkami i mecz był na równi. Przegrywamy młodością i emocjami. Ze Śląskiem wygraliśmy pierwszą połowę jedną bramką, a przegraliśmy wysoko, a w drugiej rundzie pierwszą połowę przegraliśmy ośmioma bramkami, ale wygraliśmy drugą. Podobnie wyglądało kilka innych spotkań, w tym mecz z Kościerzyną, czy mecz z Wolsztyniakiem, gdzie przegraliśmy trzema bramkami i nie rzuciliśmy trzech karnych. Jest to dla chłopaków duży poligon doświadczalny i nabierają dużo doświadczenia grając z seniorami. Przegrywają dziecinnością, ale trudno.

Wiadomo, że SMS od wielu lat był dostarczycielem reprezentantów Polski. Komu z tych zawodników najbardziej wróży pan przyszłość?

- Zdecydowanie wyróżnia się Tomek Klinger. W sobotę zakończył się turniej reprezentacji juniorów i mieliśmy tam problem z kontuzjami, nie było ośmiu zawodników z podstawowego składu. Tomek Klinger, to nominalny skrzydłowy, ale w reprezentacji i w SMS gra na lewym rozegraniu i na środku. Został wybrany najlepszym rozgrywającym turnieju. Wróżę mu dużą przyszłość. Jest także między innymi środkowy rozgrywający - Maciek Pilitowski.

Czy porównując grę zespołu teraz i na początku sezonu widzi pan jakiś postęp w grze?

- Na pewno widać po nich większe doświadczenie. W meczu ze Szczecinem skład był słabszy, mimo to zagraliśmy jak równy z równym. Zawodnicy się uczą, mamy do końca rundy parę spotkań i sądzę, że będziemy walczyli w nich o zwycięstwo.

Wiadomo, że SMS jest od szkolenia młodzieży. Nie jest panu jako trenerowi przykro, jak co rok odchodzą zawodnicy, przychodzą nowi i trzeba ich od nowa poznawać...

- Na pewno jest przykro, bo jak każdy trener przywiązuję się do zawodników. SMS trwa trzy lata i jedni przychodzą, inni odchodzą. Co roku mamy w pierwszej lidze nie dość, że młodą drużynę, ale też za każdym razem mamy beniaminka. Inne drużyny utrzymują skład. Odejdzie dziesięciu chłopaków i trzon będzie tworzyła obecna druga klasa z pierwszą. Takie jest nasze zadanie.

W pierwszej lidze jest kilka zespołów, które patrząc na potencjał nie powinny w niej grać. Mam tu na myśli Śląsk Wrocław, czy Warszawiankę Warszawa...

- Nie powinny grać ze względu na nazwę i tradycję. Aktualnie są w takim składzie, że na dziś stać ich na pierwszą ligę. Śląsk jest bliżej walczenia o Ekstraklasę, bo zajmuje drugie miejsce i będzie walczył w barażach z drugą drużyną tamtej grupy i może uda im się awansować. Mimo to będą potrzebowali wzmocnień. Nielba Wągrowiec awansuje z pierwszego miejsca i też tych wzmocnień będzie potrzebować. Jest różnica poziomów pomiędzy grą w Ekstraklasie i w I lidze i nie wiadomo, czy potencjału pierwszoligowego wystarczy im na Ekstraklasę.

Do I ligi awansuje prawdopodobnie Sokół Gdańsk. To dobrze, że w Gdańsku będzie więcej drużyn?

- Bardzo dobrze! To takie środowisko, gdzie jest wielu zawodników. Wielu chłopaków z Gdańska gra w Kościerzynie i fajnie by było, gdyby była następna drużyna drugoligowa w Gdańsku

Szkoda, że organizacyjnie AZS AWFiS wypada dość słabo, bo można byłoby na zawodnikach wywodzących się z Gdańska zbudować bardzo dobry zespół walczący rokrocznie o medale...

- Jest to podobna drużyna, do SMS-u. Jest bardzo dużo absolwentów SMS i jak widać nabierają oni doświadczenia, pokazują się z dobrej strony i zagrali parę fajnych meczów. Rozwijają się i Ekstraklasa powinna być w Gdańsku, podobnie jak we Wrocławiu, czy w Warszawie ze względu na tradycje i potencjał zawodników.

Czego brakuje Gdańskowi, aby mieć stabilny zespół?

- Trudno mi się wypowiadać. AZS AWFiS to młoda drużyna i nie ma takiego potencjału, jak czołowe drużyny. Chłopaki przez swoją grę potrafią się wypromować i niejedna drużyna z czołówki boi się przyjeżdżać do Gdańska, przez co nie jest tak łatwo. Szkoda, że są duże zaległości finansowe. Oby nie stało się tak źle, jak z drużyną dziewczyn...

Komentarze (0)