Akademiczki z Koszalina w początkowej fazie widowiska starały się nadawać ton tej rywalizacji. Korzystny dla siebie wynik miejscowe utrzymały jednak tylko do 12. minuty zawodów (6:6). Skończyło się zaś przegraną Energi AZS aż 16:30.
- Na pewno duża w tym zasługa naszej obrony i przede wszystkim bramkarki (Adrianny Płaczek - dop. red.), która w drugiej połowie "zniszczyła" zespół z Koszalina. Stąd taki wynik. To my zabieramy dwa punkty do Szczecina - stwierdziła tuż po końcowej syrenie Patrycja Królikowska.
O wyniku końcowym, a przede wszystkim jego rozmiarach zdecydowała głównie druga połowa. Oba zespoły zaczęły ją dość nerwowo, od wielu błędów. Szybciej przemogły się szczecinianki, które po zmianie stron dały sobie rzucić raptem 5 bramek. - Wygrał ten, który szybciej potrafił naprawić swoje błędy właśnie z początku drugiej połowy. Bardzo fajnie, że to my zyskałyśmy tak dużą przewagę i utrzymałyśmy ją do końca - podkreśliła skrzydłowa.
Po raz kolejny najjaśniejszą postacią w zespole Pogoni Baltica była bramkarka Płaczek. Jej kilka fenomenalnie wybronionych piłek sprawiło, że potem "łapała" już dosłownie wszystko. - Oczywiście, że tak. Każda z nas jednak, jak złapie wiatr w żagle, to działa do końca i działa skutecznie - oceniła Królikowska.
W najbliższą sobotę wicemistrzynie Polski spotkają się z Vistalem Gdynia. Pogoń stać na wygraną, na którą z całą pewnością liczą goniące zespół z Pomorza zespoły z Lublina i Lubina.
ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok