MMTS - Azoty. Drużyna z innej bajki. Goście na kolanach

Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / KRZYSZTOF KUROŃ
Materiały prasowe / NMC GÓRNIK ZABRZE / KRZYSZTOF KUROŃ

MMTS Kwidzyn w pierwszy meczu o 3. miejsce PGNiG Superligi wygrał z Azotami Puławy 24:18. Gospodarze wyśnili piękny sen, a goście przeżyli koszmar. Patryk Rombel i Paweł Kiepulski lepszego pożegnania z halą w Kwidzynie nie mogli sobie wymarzyć.

Zaczęło się nerwowo. Obie drużyny popełniały sporo błędów, a na pierwszy plan wysunęli się bramkarze: Wadim Bogdanow oraz Paweł Kiepulski. Pierwszy otworzył spotkanie odbitym rzutem karnym, wygrał też kilka pojedynków z rywalami. Drugi korzystał zarówno z refleksu, jak i świetnej podstawy obrony. Przemysław RosiakPaweł Genda oraz Kamil Krieger pokazali tego dnia, dlaczego należą do najlepszych defensorów ligi. Pierwszy został nawet nominowany do Gladiatora, a drugi niebawem może doczekać się szansy w reprezentacji Polski.

Goście prowadzili 4:2 i 6:5, w "nerwówce" różnicę robiły indywidualne umiejętności Rafała Przybylskiego oraz Krzysztofa Łyżwy. Po drugiej stronie parkietu problemy z wstrzeleniem się w bramkę miał Paweł Genda, a kilka błędów popełnił Marek Szpera. Kwidzynianie nie pozwolili jednak uciec rywalom. I kiedy opanowali już nerwy, sytuacja się odwróciła.

Owszem, puławianie pokazali inną twarz niż kilka dni wcześniej w Płocku. Drużyna żyła, na ławce było dużo dobrych emocji. Na rozpędzający się MMTS to jednak nie wystarczyło. Kwidzynianie jeszcze mocniej uszczelnili obronę, a momentami samego siebie przechodził Kiepulski. Doświadczony golkiper grał tak dobrze, że trener Patryk Rombel zrezygnował nawet w przerwie z tradycyjnej zmiany bramkarza.

Miejscowi rośli, a przyjezdni gaśli. Rezerwowi MMTS-u raz za razem podrywali się z ławki i unosili ramiona w górę: czy to w kierunku swoich kolegów, czy też kibiców. A puławianom puszczały nerwy.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Real mistrzem Hiszpanii po pięciu latach. Zobacz skrót meczu z Malagą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

[/color]

Rombel - dla niego, Mateusza Seroki oraz Kiepulskiego był to ostatni mecz w hali MMTS-u, latem wszyscy zmieniają pracodawców - mógł z dumą patrzeć na ciężką pracę swojej drużyny. Ogień był w ich sercach, ogień był na trybunach. Przy 18:11 gospodarze spróbowali nawet "wrzutki", ale zuchwałą próbę rywali udaremnił bramkarz Azotów.

Trener Marcin Kurowski szukał zmian. Najpierw Łyżwę na parkiecie zastąpił Piotr Masłowski, a później kierownicę wziął w swoje ręce Bartosz Kowalczyk. Puławianie popełniali jednak dużo błędów, a w pierwszym kwadransie drugiej połowy jedynym jasnym punktem w ich zespole był Walentyn Koszowy. Goście śnili koszmar, gospodarze grali zaś jak w transie. Przy atmosferze, jaka panowała na trybunach, pod najlepszymi ugięłyby się nogi.

Efekt: 20:12.

Zawodnicy Azotów ocknęli się w ostatniej chwili. Ton atakom swojej drużyny zaczął nadawać rozbijający rywali na kole Bartosz Jurecki, przyjezdni zaczęli też grać lepiej w obronie. Zdobyli cztery bramki z rzędu, uratowali szanse na udany rewanż. MMTS wygranej już jednak z rąk nie wypuścił. Nie u siebie, nie w kotle czarownic.

Rombel z Kwidzynem pożegnał się najlepszym meczem w sezonie.

MMTS Kwidzyn - KS Azoty Puławy 24:18 (12:9)

MMTS: Kiepulski - Genda 4, Janikowski, Klinger 1, Krieger 1, Nogowski 2, Ossowski 2, Peret 2, Potoczny 6 (6/6), Rosiak, Seroka 2 (0/1), Szpera 4, Szczepański
Kary: 12 min. (Krieger - 6 min., Genda, Szpera, Seroka - 2 min.)
Karne: 6/7

Azoty: Koszowy, Bogdanov - Grzelak, Jurecki 5, Krajewski 2 (0/1), Kubisztal, Kuchczyński 5 (4/4), Masłowski, Orzechowski, Petrovsky, Prce, Przybylski 2, Skrabania, Sobol 2, Łyżwa 2
Kary: 10 min. (Krajewski - 4 min., Grzelak, Kubisztal, Petrovsky - 2 min.)
Karne: 4/5

Sędziowie: B. Leszczyński, M. Piechota (Płock)
Widzów: 1400

Źródło artykułu: