Pierwszy mecz, wygrany przez MMTS 24:18, zwiastował wielkie emocje w rewanżu. Mimo że po kilku pierwszych minutach meczu w Puławach kwidzynianie mieli już 9 bramek zaliczki, to efekt końcowy nie był dla nich pomyślny. - O medalu decydują dwa mecze i widocznie byli lepsi. W tym drugim pokazali, że zasłużyli na brąz - powiedział Rosiak.
- Nam zabrakło trochę chłodnej głowy i tak zwanych jaj. Początek był dobry, później nastąpił przestój, którego nie udało się nadrobić. Dostaliśmy dwie kary, popełniliśmy kilka błędów i Azoty jako doświadczona drużyna w pełni to wykorzystały. To są ograni ludzie. W takich meczach to szczególnie widać.
Mimo to w 52. minucie nadzieje na medal jeszcze raz odżyły. Po rzucie Mateusza Seroki MMTS przegrywał 17:24. Do odrobienia została jedna bramka... - W drugiej połowie było kilka takich momentów, kiedy mieliśmy szansę zmniejszyć stratę do sześciu bramek i doprowadzić chociaż do dogrywki. Niestety nie udało się - ubolewał Rosiak.
Powtórzyła się zatem sytuacja z finiszu rozgrywek sezonu 2015/2016. Piąty, decydujący mecz ekipa z Pomorza przegrała wtedy także wyraźnie. - Podobnie jak wtedy trzęsły nam się ręce - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Azoty z brązem mistrzostw Polski. Zajrzeliśmy za kulisy bitwy o medal
- Szacunek dla chłopaków z Puław, bo byli dziś całkiem inną drużyną niż w pierwszym meczu. Odrobili lekcje z tamtego spotkania. Pełni emocji, przed własną publicznością grali na zupełnie innym poziomie. Na chwilę obecną dla nas niedostępnym.
Może więc szansą na upragniony medal będzie pojawienie się nowego trenera. Dotychczasowy, Patryk Rombel, zmienia rodzinny Kwidzyn na ukraińskie Zaporoże.
- Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Jesteśmy drużyną poukładaną. Może nie mamy super gwiazd, ale walka i serducho, które zawsze próbujemy zostawić na boisku, tego nie można nam odmówić. Czasem to nie wystarcza, bo brakuje chłodnej głowy - scharakteryzował siebie i kolegów Rosiak. - Trzeba żyć dalej, trenować i walczyć. Może w końcu uda się te medale wyrwać - dodał.