Wolff trafił do Kiel jako najlepszy bramkarz Euro 2016 i brązowy medalista igrzysk w Rio. W Europie szybko zrobiło się o nim głośno, bo w wielkim stylu wszedł do bramki odradzającej się reprezentacji Niemiec. W Kiel mówili nawet, że to przyszła legenda klubu.
Wielkie plany mogą wkrótce stać się jedynie marzeniami, bo wiele wskazuje na to, że za rok Wolffa w Kiel już nie będzie. 26-latek wyznał w rozmowie z dziennikiem "Kieler Nachrichten", że chce zmienić kub. Powód? Brak regularnej gry.
- Mój menedżer rozmawia z klubami, które będą w stanie zagwarantować mi regularne występy w Bundeslidze i Lidze Mistrzów - wyznał Wolff.
Niemiec jest w zespole Alfreda Gislasona tylko numerem dwa, bo Islandczyk regularnie stawia na Niklasa Landina. A, że Duńczyk zazwyczaj spisuje się dość dobrze, to Wolff nie dostaje zbyt wielu szans. To dlatego odrzucił ofertę nowego kontraktu.
Wypowiedź bramkarza wywołała lawinę spekulacji w niemieckich mediach. Te piszą o zainteresowaniu Paris Saint-Germain HB, ale przenosiny Wolffa do stolicy Francji nie wchodzą w grę, bo za rok duet bramkarzy będą tam tworzyć Rodrigo Corrales i Vincent Gerard. Co innego we Flensburgu, z którego w 2018 roku odejdą Mattias Andersson i Kevin Moeller. Tam Wolff byłby niekwestionowanym liderem i przy okazji zagrałby na nosie Kiel, którego największym rywalem w Niemczech jest właśnie Flensburg.
Wolff trafił do Kiel w lipcu 2016 roku z HSG Wetzlar. Jest wychowankiem SG Ollheim/Strassfeld. W seniorskiej karierze grał też dla TV Kirchzell i TV Grosswallstadt.
ZOBACZ WIDEO: Bogusław Leśnodorski został menadżerem Andrzeja Bargiela. "To jedyny człowiek na Ziemi, który może zjechać na nartach z K2"