HC Lipsk, drużyna w której występuje reprezentantka Polski Karolina Kudłacz stanie przed szansą awansu do finału Pucharu EHF, co byłoby największym sukcesem w historii klubu. Co prawda grał on już w finale europejskich rozgrywek, ale był to mniej prestiżowy Puchar Zdobywców Pucharów. W półfinale przeciwnikiem klubu z Niemiec będzie obrońca trofeum sprzed roku, Dynamo Wołgograd. Jest to niezwykle trudny przeciwnik, jednak zespół Polki nie szykuje jakiejś specjalnej taktyki na dwumecz. - Przede wszystkim koncentrujemy się na swojej grze i wykorzystaniu swojego potencjału. Naszych przeciwniczek jeszcze nie oglądałyśmy, co potwierdza nasza "taktykę" - powiedziała rozgrywająca ekipy z Lipska.
Polska rozgrywająca przez pewien czas była kontuzjowana przez co musiała opuścić między innymi rewanżowy mecz 1/4 finału Pucharu EHF. Teraz jest już nieźle. - Kontuzja którą odniosłam nie jest zaliczana do groźnych. Może ona wpływać na grę jeszcze przez dłuższy okres, jednak po ustabilizowaniu stawu mogę powiedzieć, że jestem skłonna do gry. Zresztą grałam już ostatni mecz jakieś 2 tygodnie temu (z Buxtehuder SV - dod. red.) - poinformowała Karolina Kudłacz.
W dotychczasowych rundach HC Lipsk pierwsze mecze rozgrywał na wyjeździe, odrabiając straty we własnej hali. Tym razem jednak będzie inaczej. - Tak, rzeczywiście. Do tej pory grałyśmy decydujące spotkanie na własnym terenie. Jednak chcąc wygrać Puchar trzeba obydwa mecze, niezależnie który będzie grany jako pierwszy czy drugi u siebie, zagrać na maksimum - stwierdziła. Polka nie zastanawia się nad tym, jaki wynik byłby dla jej drużyny zadowalający. - Powinnyśmy grać tak, aby dwa mecze po prostu wygrać. Żadne kalkulacje nie są dobrym prognostykiem - zakończyła.