Pierwszy mecz półfinałowy w Lublinie nie wyszedł zawodniczkom Łączpolu Gdynia.- Wielki chaos wkradał się do naszej gry. Może zawiódł brak doświadczenia. To młody zespół w ekstraklasie. Sądzę, że zabrakło takiej zimnej krwi i dlatego tak się stało. - powiedziała Katarzyna Koniuszaniec, która była zaskoczona równie słabą postawą gospodyń.- Byłam bardzo zdziwiona i trener nam to w przerwie w szatni mówił, że Lublin nie jest takim zespołem, którym był nawet w innych meczach jak choćby w naszym rewanżowym w Gdyni (SPR wygrał 37:26 - przyp. red.) - dodała.
Zawodniczki z Trójmiasta nie rzuciły aż trzech rzutów karnych.- Na treningu bardzo ładnie nam wychodzą. Monika Stachowska jest od tego specjalistką a dzisiaj coś się zacięło, ale mam nadzieję, że jutro wszystkie trafimy - stwierdziła z przekonaniem.
W związku z niedyspozycją Karoliny Szwed ciężar zdobywania bramek w dużej mierze miał spoczywać na Monice Aleksandrowicz, która jednak nie będzie mogła zaliczyć tych zawodów do udanych.- Monika jest jeszcze młodą zawodniczką, perspektywiczną. Myślę, że potrzeba jej coraz więcej ważnych meczów takich jak ten, bo większość z tych dziewczyn gra pierwszy raz tak istotne zawody - broniła koleżanki Koniuszaniec. Jednym z elementów, który nie zawiódł była gra w defensywie.- Obrona była fajna. Tu jesteśmy zadowolone, choć co prawda doszło jeszcze do kilku sytuacji do których nie powinno dojść - powiedziała skrzydłowa Łączpolu.
W niedzielę oba zespoły czeka drugie spotkanie. Zawodniczka klubu z Trójmiasta wie co trzeba poprawić.- Musimy zagrać więcej takiej taktycznej gry i przede wszystkim popełniać mniej błędów - stwierdziła, dodając- Być może to jeszcze nie jest nasz czas, ale będziemy walczyć żeby zdobyć medal - zakończyła z przekonaniem.