Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Od końcówki ubiegłego sezonu nie ma pana na boisku. Kiedy powrót?
Damian Kostrzewa, zawodnik Wybrzeża Gdańsk: Niestety przerwa trwa dosyć długo. Uraz miał miejsce w marcu i początkowo chcieliśmy zaleczyć go zastrzykami, ale nie przyniosło to rezultatu i zdecydowaliśmy się na operację, po której lekarz zalecił 6 miesięcy przerwy. Chciałbym w grudniu wrócić do treningu w hali, a w styczniu do gry. Pracuję nad tym, by tak było.
Jak teraz wyglądają treningi, by powrócić do gry w jak najwyższej formie?
- Zawsze jest coś do poprawy i tak do tego podchodzę. Jest takie powiedzenie: Jesteś tak słaby, jak twoje najsłabsze ogniwo i chcę je wyeliminować. Wyciągam kolejne wnioski, jeśli chodzi o przygotowanie do powrotu. Cały czas wzmacniam kolano, mięśnie czworogłowe i mięśnie pośladków. Walczę z niedoskonałościami i chcę spowodować, by żaden uraz się nie przyczepił.
Czy podczas kolejnego urazu tego samego kolana znów mogłeś więcej popracować nad górnymi partiami mięśni?
- Nad tą górą aż tak skupiać się nie muszę, bo nigdy nie miałem problemów, by dźwigać ciężary. Pracuję nad treningiem funkcjonalnym, mobilnością i elastycznością tkanek, by przygotować się ogólnorozwojowo. Reszta aspektów też wzrośnie, ale już minimalnie.
Czy podczas kolejnej wielomiesięcznej przerwy pojawiają się myśli się jak to jest możliwe, że przez to jedno kolano znów kariera przystopowała?
- Ciężko mi odpowiedzieć i lekarze też nie potrafią znaleźć powodu. Przez tyle lat kariery nie działo się nic, ale przytrafił się uraz kolana i cały czas z tym walczę. Może za szybko powróciłem do gry po pierwszej operacji? Wróciłem na boisko i gdy już wchodziłem na odpowiedni poziom sportowy, trafiła się kolejna kontuzja. Odczuwałem minimalne problemy z kolanem, jednak nie podejrzewałem, że tak to się skończy. Jestem jednak człowiekiem, który nigdy się nie poddaje. Póki nie stanę przed ścianą, będę wyciągał wnioski i pracował jeszcze mocniej i lepiej.
Były takie chwile, w których do głowy wchodziły myśli o zajęciu się czym innym? Że kolejny powrót do piłki ręcznej może być zagrożeniem dla zdrowia?
- Nie, choć mam świadomość, że odbudowywanie po raz kolejny tej samej nogi i wracanie na wysoki poziom jest syzyfową pracą. Muszę to robić po raz kolejny, ale mam już doświadczenie również w tym aspekcie i staram się do tego wszystkiego podejść z innej strony i popracować nad słabymi ogniwami. Zawsze można zrobić coś lepiej.
Czy duża liczba kontuzji w Wybrzeżu jest spowodowana waszym agresywnym stylem gry?
- Styl gry nie ma tu takiego znaczenia, sam problem pojawia się wtedy, gdy pojawiają się pierwsze kontuzje i jest nas mniej na treningach. Wtedy obciążenia na parkiecie są większe, a chłopaki dają z siebie 110 procent. Mam nadzieję, że gdy kontuzjowani wrócą, odciążą ich podczas meczów. Jakość poprawia się, gdy są na ławce wartościowi zmiennicy. Gdy będzie nas więcej, sił będzie starczało na 60 minut, nie na 45.
Czyli wielką pomocą jest tu dołączenie do kadry młodzieży, która powoli się uczy?
- To mocno pomaga, bo jak patrzyłem na kolegów pod koniec ubiegłego sezonu, to była to walka na krawędzi. Nasi zawodnicy mają taki charakter, że nigdy nie odpuszczają, a w każdej chwili może się stać coś przykrego. Walczymy z urazami, młodsi wspierają starszych i odwrotnie, tworzymy monolit, walczymy z przeciwnikami, kontuzjami i wygląda to coraz lepiej.
Czy w momentach, w których Wybrzeże przegrywało minimalnie złość spowodowana brakiem możliwości wejścia na parkiet i pomocy drużynie się wzmagała?
- Wiadomo, że dawałbym z siebie wszystko, ale można tylko gdybać. Będę chciał udowodnić, że będąc w drużynie mogę coś wnieść pozytywnego. Czekam na styczeń i teraz wspieram chłopaków jak mogę, by wygrywali.
Jak już wrócisz, obsada lewego skrzydła w Wybrzeżu będzie wyglądać bardzo dobrze. Z Piotrem Papajem wyglądacie na zawodników, którzy mogą się idealnie uzupełniać.
- Dokładnie tak, będziemy się bardzo dobrze uzupełniać, bo każdy z nas ma swoje walory i atuty. Na pewno będziemy się obaj starać wnieść jak najwięcej do drużyny. Pełen szacunek dla Piotrka, który teraz walczy, ale jest sam i mu ciężko. Ja to przerabiałem w ubiegłym sezonie. W styczniu pomogę mu wskoczyć na wyższy level i na pewno nie odpuszczę. Rywalizacja będzie bardzo ciekawa.
Jeszcze ponad 2 miesiące i Damian Kostrzewa wraca mocny jak nigdy?
- Tak, chcę zrobić wszystko, by wrócić jak najmocniejszy. Lepiej poczekać miesiąc dłużej, niż wrócić tydzień za szybko. Wiem, że będę w stanie pokazać co mam najlepszego.
Patrząc na ostatnie powołania, z Wybrzeża zrobiło się bliżej reprezentacji Polski. Pan w kadrze zadebiutował w 2008 roku i od tego czasu zagrał 15 meczów, w których zdobył 48 bramek. Czy ten nie z pewnością niespełniony etap nie jest jeszcze zamknięty?
- Chciałbym powalczyć o kadrę, ale na razie muszę walczyć ze swoimi słabościami, jakimi są kontuzje kolana. Trzeba się odbudować zdrowotnie i z powrotem zbudować pozycję w lidze. Ja wierzę, że stać mnie jeszcze na zaistnienie w reprezentacji. Gdy debiutowałem z orzełkiem na piersi, kadra odnosiła największe sukcesy i miałem tę przyjemność grania obok największych mistrzów. Teraz reprezentacja jest w przebudowie i czuję, że mogę pomóc młodszym chłopakom walczącym o jak najlepszą pozycję Polski na arenie międzynarodowej.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli