Na parkiecie w Zagrzebiu pojawili się zawodnicy PGE VIVE Kielce i Orlen Wisły Płock - Chorwaci Marko Mamić, Manuel Strlek i Lovro Mihić (dwa gole) oraz Słoweńcy Blaż Janc i Igor Źabić (jedna bramka).
Zapowiedzią emocji był początek spotkania. Mirko Alilović dwa razy nie dał się pokonać z rzutu karnego, a po chwili Igor Karacić i Ivan Cupić wyprowadzili Chorwatów na prowadzenie. Słoweńcy nie byliby jednak sobą, gdyby odpuścili po słabym początku. Wystarczy przypomnieć ostatnie mistrzostwa świata i mecz o trzecie miejsce, kiedy Hrvatska w końcówce prowadziła już siedmioma bramkami. Pomimo to, Słoweńcy w kilka minut odrobili straty i stanęli na podium.
W Zagrzebiu zerwali się jeszcze przed przerwą. Jure Dolenec niepokoił Chorwatów z prawego sektora, na kole przestrzeń zyskiwał Matej Gaber i nie dawał szans Aliloviciowi.
Na drugą połowę zespoły wyszły przy wyniku 11:9 dla Słoweńców. Ich sytuację mocno skomplikowała jednak czerwona kartka dla podstawowego defensora Blaza Blagotinseka. Obrotowy Veszprem uderzył Karacicia w twarz i tuż po rozpoczęciu gry musiał usiąść na trybunach. W przewadze liczebnej Chorwaci zdołali odrobić straty, a potem siłą rozpędu zaczęli odskakiwać. Mihić dał prowadzenie 18:17, bramkę dołożył Luka Cindrić i zwycięstwo zaczęło wymykać się Słoweńcom.
To nie był koniec emocji. Niesamowity Dolenec (osiem bramek) wyrównał na pięć minut przed syreną. Ostatnie słowo należało do najbardziej doświadczonych z Chorwatów. Gole Igora Voriego i Cupicia zapewniły zwycięstwo 21:20.
Towarzysko:
Chorwacja - Słowenia 21:20 (9:11)
Najwięcej bramek: dla Chorwacji - Ivan Cupić 6, Igor Karacić, Marko Vuglac - po 4; dla Słowenii - Jure Dolenec 8, Miha Zarabec, Matej Gaber - po 3
ZOBACZ WIDEO: Ogromny projekt Kusznierewicza. Cały świat będzie podziwiał Polaków