Alex Dujshebaev: Jestem goleadorem, ale to drużyna jest najważniejsza

Z 27 bramkami na koncie Alex Dujshebaev to najlepszy strzelec PGE VIVE Kielce w tegorocznej Lidze Mistrzów. - Swoje bramki bez wahania zmieniłbym na zwycięstwa drużyny - mówi Hiszpan. I dodaje: - Nie żałuję odejścia z Vardaru, jestem tu szczęśliwy!

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Alex Dujshebaev w akcji WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev w akcji
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Niespełna rok temu rozmawialiśmy o pana transferze do VIVE. Powiedział pan wówczas, że przychodzi do Kielc "by wygrać wszystko". Udało się wcześniej (wygrać Ligę Mistrzów - red.). Co teraz?

Alex Dujshebaev, rozgrywający PGE VIVE Kielce: W sumie to niewiele się zmienia. Cel zostaje ten sam: wygrywać kolejne spotkania i tytuły. Udało się wcześniej? No to wygrać drugi raz.

Pod tamtym wywiadem umieściliśmy ankietę: "Czy Alex Dujshebaev okaże się dobrym transferem (wówczas) Vive Tauronu Kielce?" 95 proc. głosów było pozytywnych.

To bardzo miłe i niesamowicie się z tego cieszę. Mam nadzieję, że spełnię ich oczekiwania. Każdy ma swoje zdanie, również ci, co byli na "nie". Zrobię wszystko, by udowodnić, że się tutaj nadaje i mogę pomóc zespołowi. A sam jestem tu bardzo szczęśliwy.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Gdzieś tam miejsce dla mnie z przodu się znajdzie

Na razie spełnia pan chyba te oczekiwania, bo w Lidze Mistrzów jest pan najlepszym strzelcem zespołu.

Może i tak, ale co z tego skoro wyniki drużyny nie są takie, jakie byśmy sobie wymarzyli? W takiej sytuacji nie mogę być zadowolony. Swoje bramki bez wahania zmieniłbym na zwycięstwa drużyny. Cieszę się, że mogę pomagać zespołowi zdobywając wiele trafień, ale najwyraźniej muszę starać się jeszcze bardziej, byśmy grali jeszcze lepiej oraz osiągali lepsze wyniki.

To jednak nie przypadek, bo podobnie było w Vardarze - w trakcie zwycięskiej kampanii 83 bramki, co dało panu miano króla strzelców w skopijskiej ekipie. Jak to się mówi w Hiszpanii, "goleador"?

Ha ha, tak! Można powiedzieć, że nim jestem, ale zawsze moja gra nakierowana jest na dobro drużyny. To nie jedyna moja rola. Trzeba podać, podam. Potrafię poświęcić się dla zespołu, bo to on jest najważniejszy. Chcę jak najlepiej robić swoją robotę, niezależnie od tego, na czym ma ona polegać. Nie zaprzeczę jednak, lubię zdobywać bramki, lubię brać na siebie odpowiedzialność. Wtedy gra mi się najlepiej, presja mi pomaga. Gdy mecz jest wyrównany, lubię mieć piłkę w swoich rękach.

Na razie nie idzie wam jednak zbyt dobrze. Szósta pozycja w grupie oraz gra drużyny jest chyba poniżej oczekiwań, prawda? 

Zgadzam się. To nie jest miejsce, w którym chcielibyśmy być, na którym widzieliśmy siebie przed sezonem. Najważniejsze jednak, by nie spuszczać głów. Mamy jeszcze wiele spotkań do rozegrania, teraz dwumecz z Aalborgiem, który będzie wymagający, ale liczymy na zwycięstwa. Z dwojga złego lepiej przegrywać teraz, niż w kwietniu czy maju, kiedy są najważniejsze, decydujące spotkania w polskiej lidze czy w Lidze Mistrzów.

Znacie przyczynę?

To zawsze wypadkowa wielu czynników. Jest wielu nowych zawodników, mamy kilka mniejszych bądź większych urazów, brakowało nam też trochę szczęścia w kilku spotkaniach. Zagraliśmy też już kilka naprawdę dobrych meczów w naszej hali, szkoda, że zakończonych remisami. Można było wyciągnąć z tego więcej, wygrać, a wtedy nasza sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.

Dotarcie do Final Four wydaje się teraz bardzo odległe, ale warto wspomnieć, że ma pan szansę stać się drugim w historii - po Ivanie Cupiciu - zawodnikiem, który wygra Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu.

Ale czy to aż tak odległe? Wciąż uważam, że jesteśmy w gronie 8-9 zespołów, które będą bić się o awans do Kolonii. Tak jak VIVE walczyło o to w poprzednich sezonach, z różnym skutkiem. Nikt nie ma monopolu. Wszystko jest możliwe, awans do Final Four jest naszym marzeniem, tak jak każdego innego zespołu. A wygrana drugi raz byłaby niesamowitym osiągnięciem, przecież tylko jeden zawodnik tego dokonał. Pamiętam jak Ivan cieszył się rok temu, do tego to on zdobył decydującą bramkę.

To pierwsze zwycięstwo - w ubiegłym sezonie w barwach Vardaru - było niespodzianką?

Przez cały sezon graliśmy naprawdę dobrze. Zaczęliśmy z wysokiego "C", dzięki czemu nabraliśmy pewności siebie na cały sezon, w końcu dotarliśmy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie odpadaliśmy w trzech poprzednich sezonach. Spotkaliśmy się w nim z Flensburgiem i zagraliśmy najlepszy handball, na jaki nas było stać. W Kolonii uwierzyliśmy zaś, że wszystko jest możliwe. I było.

Historia podobna do tej VIVE sprzed dwóch lat. Kielczanie tez nie byli faworytami.

Faktycznie. My jednak byliśmy debiutantami na Final Four, VIVE zdobywało wcześniej już brązowe medale. Każdy postrzegał nas za kompletnych "underdogów". Chyba tylko my wierzyliśmy, że możemy wygrać. Razem ze sztabem to było ze 25 osób. A jednak się udało.

I Vardar nie spuszcza z tonu - prowadzi w grupie A, nie przegrał jeszcze spotkania. To dziś lepszy zespół od VIVE?

Zawsze z wielkim respektem patrzę na zwycięzców Ligi Mistrzów z poprzedniego roku. Dlatego jeśli uznamy, że tak, to tak samo mogę powiedzieć, że w zeszłym roku uważałem, że to VIVE było lepsze, bo to oni mieli ten tytuł. To prawda, że Vardar ma teraz swoje pięć minut i gra znakomicie, ale gdybyśmy się z nimi spotkali, szanse oceniałbym 50/50.

Gdyby pan wiedział jak to się potoczy: mam na myśli zwycięstwo w LM, teraz świetną formę Vardaru i kryzys VIVE, opuściłby pan Skopje na rzecz Kielc jeszcze raz? 

Zawsze będę z sentymentem odnosił się do Vardaru, bo wiem, ile im zawdzięczam. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tam grać, dla tych kibiców, z tymi zawodnikami. Teraz jestem tak samo szczęśliwy w Kielcach. Nie żałuję odejścia. Oczywiście, życzę im jak najlepiej, ale jeśli się spotkamy, będę pierwszym, który będzie chciał im nawrzucać bramek, gryźć parkiet i udowodnić, że to my jesteśmy lepsi.

Jak daleko w Lidze Mistrzów zajdzie w tym roku PGE VIVE Kielce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×