Utrwalenie automatyzmów w obronie, lepsze wyprowadzanie kontr, bardziej zorganizowana gra w ataku. W Hiszpanii miało trwać szlifowanie formy na najważniejszy mecz ostatniego półrocza - prekwalifikacje MŚ 2019 z Portugalią. Argentyńczycy wydawali się idealnym rywalem do testów. Wybiegani, wysoko wychodzący w obronie. Wypisz, wymaluj Portugalczycy, z którymi za dziewięć dni zmierzą się Polacy.
Trener Piotr Przybecki postawił od początku na zupełnie nowe rozwiązania. Chciał ograniczyć zmiany atak - obrona, przyspieszyć grę. I to się udawało. Patryk Walczak z Pawłem Gendą zamykali drogę przez środek, po chwili ruszali do przodu i kończyli akcje rzutem. Większy spokój zachowywał Stanisław Makowiejew, kilka dni temu bardzo efektowny w Gdańsku, ale i równie chaotyczny.
Po obiecujących 10 minutach i dwubramkowej przewadze Biało-Czerwonym jakby zabrakło koncepcji. O ile w obronie nadal nieźle radzili sobie Walczak z Gendą, to w ataku trwał zastój. Dopiero seria zmian odświeżyła kadrę. Dobre wejście zaliczyli Piotr Chrapkowski i Rafał Przybylski. Martwiliśmy się o formę drugiego z nich. Odpoczywał pod koniec roku z powodu urazu i na pełne obroty wrócił przed wylotem do Hiszpanii. Końcówka połowy potwierdziła, że niepotrzebnie.
Żaden z rezerwowych nie wniósł jednak takiego ożywienia jak Łukasz Gierak. W krótkim czasie po wejściu odesłał rywala na ławkę, fenomenalnie podał do koła, a potem spektakularnie dostarczył piłkę na skrzydło do Arkadiusza Moryty. Co ważne dla kadry, zajął też miejsce na środku obrony i, choć musiał dotrzeć się z kolegami, radził sobie nieźle.
I to tyle dobrego o Biało-Czerwonych.
Dopóki na parkiecie nie pojawił się Diego Simonet, Polacy nie wyglądali najgorzej. Gra obronna zaczęła się psuć pod koniec połowy, ale obecność najlepszego z Argentyńczyków szczególnie obnażyła słabości. Rozgrywający Montpellier po przerwie robił, co chciał. Jeden, drugi zryw, precyzyjne rzuty, idealnie obsłużony kolega - pełen serwis. Nie dość, że Simonet zabierał naszych obrońców na karuzelę, to jeszcze Biało-Czerwonym zupełnie przestało iść w ataku. W krótkim czasie trzy razy zgubili piłkę i Argentyńczycy w 41. minucie prowadzili 22:16.
Przygasł Gierak, piłka rzadko dochodziła do koła. Irytowały niewytłumaczalne straty. Nawet w podwójnej przewadze. Świetne okazje marnowali skrzydłowi. Jedynie Paweł Paczkowski realnie zagrażał argentyńskiej bramce. Jego przenosiny do Zaporoża wyszły mu na dobre, gra tam regularnie w Lidze Mistrzów i to widać.
Nic nie dało wzmocnienie obrony Tomaszem i Maciejem Gębalami. Defensywa, po dobrym początku, oblała pierwszą z prób generalnych przed wyjazdem do Portugalii. Po zejściu Simoneta wynik nieznacznie się poprawił, kontry wykorzystał Przemysław Krajewski, ale spotkania nie udało się uratować. Wystarczyło, że Simonet wszedł na parkiet na 20 minut i polska układanka posypała się jak domek z kart.
Na szczęście takiego rywala próżno szukać wśród Portugalczyków, choć to akurat jeden z niewielu powodów do optymizmu po meczu.
Argentyna - Polska 29:24 (13:13)
Argentyna: Maciel 1, Schulz - Fernandez 7, D. Simonet 5, F. Pizarro 4, Souto 4, Bonanno 3, Crivelli 3, P. Simonet 1, Vainstein 1, Carou, Carro, Fischer, Moscariello Parker, Vieyra.
Kary: 12 min. (Carro - 4 min., Moscariello, Souto, Vainstein, Vieyra - po 2 min.)
Czerwona kartka: Cadenas (trener) - 52 min.
Polska: Wyszomirski, Morawski - Moryto 6, Krajewski 4, Paczkowski 4, Genda 2, Przybylski 2, Walczak 2, Chrapkowski 1, T. Gębala 1, Gierak 1, Nogowski 1, Daćko, Daszek, T. Gębala, Krieger, Makowiejew, Syprzak.
Kary: 8 min. (M. Gębala, T. Gębala, Gierak, Walczak - po 2 min.)
ZOBACZ WIDEO: Na czym polega praca drugiego trenera Agnieszki Radwańskiej? "Obowiązków jest bardzo dużo"
Uroś - Julen i kółko to samo:):):)
Przypomnieć Ci co wypisywałeś przez ostatnie lata i komu deklarowałeś kibicowanie? Nagle zmieniły się horyzonty? Hipokryzja Czytaj całość