ME 2018: powrót z zaświatów. Wielki mecz Francuzów i Norwegów

WP SportoweFakty / LESZEK STĘPIEŃ / Na zdjęciu: Luc Abalo w akcji
WP SportoweFakty / LESZEK STĘPIEŃ / Na zdjęciu: Luc Abalo w akcji

Hit mistrzostw Europy szczypiornistów nie rozczarował. Francuzi po kapitalnym widowisku pokonali Norwegów 32:31. Mistrzowie świata wrócili do żywych w ostatnich 15 minutach.

Francuzi i Norwegowie przez ostatnie 12 miesięcy poznali się jak łyse konie, mierzyli się ze sobą na mistrzostwach świata, el. Euro 2018 i Golden League. W sumie aż pięciokrotnie. Za każdym razem były to bardzo efektowne starcia, w szybkim tempie, okraszone efektownymi golami i paradami bramkarzy.

Na ME nie zobaczyliśmy zbyt wielu fajerwerków. Spotkanie bardziej przypominało wymianę ciosów bokserów wagi ciężkiej. Christian Berge i Didier Dinart postawili przede wszystkim na twardą obronę. Pierwsza krew - z nosa Kenta Robina Tonnesena - polała się już w 50 sekundzie. Norwegowie zderzali się z szerokim jak szafa trzydrzwiowa Cedrikiem Sorhaindo. Równie dobrze mogli próbować przestawić czołg. Sposób na twardą obronę znajdował jedynie Kent Robin Tonnesen, przed przerwą bezbłędny (5/5). Trójkolorowi nie wchodzili specjalnie w starcia, Nikola Karabatić i nowy reżyser gry Kentin Mahe ostrzeliwali Torbjorna Bergeruda z pół-dystansu.

W końcu Norwegowie zaprezentowali to, z czego słyną. Bergerud przyciągał piłki, a do kontr startował niezniszczalny Bjarte Myrhol. Dłużej w cieniu pozostawał Sander Sagosen. Próbkę artyzmu zaprezentował dopiero w 29. minucie. Najpierw w nieprawdopodobny sposób wykończył wrzutkę od Kristiana Bjornsena, 30 sekund później odpalił torpedę z biodra.

Lepsza gra Norwegów zdeprymowała mistrzów świata. Ci przez osiem minut nie potrafili pokonać Bergeruda! Impas przerwał przyszły obrotowy Vive Nicolas Tournat. To był jeden z ostatnich dzwonków, wynik uciekał. Zawiedli bramkarze, nie szło Vincentowi Gerardowi, po piłki non stop schylał się Cyril Dumoulin. Francuzi znaleźli się w opałach, choć jeszcze Wikingowie nie włączyli na poważnie Myrhola do ataku.

ZOBACZ WIDEO Co się stało z Vive Kielce? "Ten zespół miał grać fantastycznie"

Obrotowy po przerwie nie narzekał na nudę. Czekali na to wszyscy bezstronni kibice. Bo Norwegowie wypracowali grę z kołem do perfekcji. Sagosen z Myrholem bezbłędnie wyprowadziliby akcję w środku nocy, po mocno zakrapianej imprezie. Jedno spojrzenie, jeden ruch i od razu dostawał piłkę. Trzech obrońców obok niego? Żaden problem.

Francuzom nie przystawało tak łatwo odpuścić i zabrali się za obrabianie strat. Dwie bramki dołożył niewidoczny wcześniej Luc Abalo, wyrównał Valentin Porte (27:27). Zaczęło się wzajemne okładanie. Ostatnie minuty miały szalone tempo. Gol za gol, wykluczenie za wykluczenie. Spektakularna bramka Timotheya N'guessana, fenomenalny przerzut do narożnika do Jondala. I tak do końca.

Jak trudny był to bój, świadczy wybuch reakcji Trójkolorowych po syrenie. Michaela Guigou na 30 sekund przed końcem obsłużył Karabatić (32:31), Norwegowie mieli sporo czasu na doprowadzenie do remisu. Karabatić znowu zagrał jednak jak mistrz, tym razem w obronie. Wikingom zostały dwie sekundy i Adrien Dipanda zablokował rzut Eivinda Tangena.

Jeśli mistrzostwa mają być tak dobre jak pierwszy dzień, to tylko zacieramy ręce.

ME 2018, grupa B:

Francja - Norwegia 32:31 (15:17)
Francja:

Gerard (8/30 - 27 proc.), Dumoulin (2/10 - 20 proc.) - Remili, Mem 3, Karabatić 4, Mahe 8/4, N'Guessan 1, Abalo 4, Sorhaindo 1, Guigou 5, Dipanda 2, Porte 2, Tournat 2
Karne:
4/4
Kary:
4 min. (Dipanda, Porte - po 2 min.)

Norwegia: Bergerud (6/28 - 21 proc.), Christensen (0/6) - Sagosen 3, Myrhol 5, Tonnesen 7, Jindal 4, Bjornsen 6/1, Gullerud 1, Johannessen 3, O'Sullivan 1, Tangen 1, Rod, Lie Hansen
Karne: 1/2
Kary: 6 min. (Tonnesen - 4 min., Jondal - 2 min.)

Źródło artykułu: