Wielka niepewność w Vardarze Skopje. "Nie płacą nam, wszyscy mamy plan B!"

Materiały prasowe / Uros Hocevar/EHF / Na zdjęciu: zawodnicy Vardaru Skopje
Materiały prasowe / Uros Hocevar/EHF / Na zdjęciu: zawodnicy Vardaru Skopje

Vardar Skopje wygrywa Ligę Mistrzów. Właściciel ogłasza odejście, ale miesiąc później wycofuje się ze swojej decyzji. Od tego momentu zawodnicy nie dostają jednak pensji. Mimo wszystko, zespół notuje rewelacyjne wyniki. Witajcie w Skopje.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Gdy czwartego czerwca w kolońskiej Lanxess Arenie Ivan Cupić zdobył bramkę na wagę tytułu Ligi Mistrzów dla Vardaru Skopje, w stolicy Macedonii wybuchło święto. Tłumy kibiców zalały ulice. Zawodnicy byli witani z najwyższymi honorami. Nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że w trakcie kolejnych 12 miesięcy przyszłość klubu stanie pod dużym znakiem zapytania.

"Odchodzę!"

Wszystko rozpoczęło się od sensacyjnego, sierpniowego oświadczenia właściciela skopijskiej drużyny, Siergieja Samsonenki. - Macedonia jest moim domem od 11 lat. W tym czasie zainwestowałem mnóstwo pieniędzy w rozwój sportu. Teraz muszę jednak powiedzieć: dość! Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego linczu, zniewagi i upokorzenia jak w ostatnich dniach. Po tym sezonie kończę wspieranie kobiecego i męskiego Vardaru oraz drużyny piłkarskiej - grzmiał.

Rosyjski biznesmen miał na myśli silne głosy krytyki ze strony mediów i kibiców w związku z podniesieniem cen biletów na spotkania futbolowej sekcji, liczne oskarżenia polityczne czy wreszcie zarzuty, iż zbytnio szerzy rosyjskie wpływy na Macedonii. Wydawało się, że to początek końca niedawnego zdobywcy Ligi Mistrzów.

Samsonenko znany jest jednak z porywczości. Nie raz przebąkiwał już o potencjalnym rozstaniu z Vardarem. Gdy nie podobał mu się natomiast wybór sędziowskiej pary Gjeding-Hansen na ćwierćfinałowy rewanż Ligi Mistrzów 2016/2017 przeciwko Flensburgowi-Handewitt, także zagroził, że zwinie manatki. Wszystko dlatego, iż miał w pamięci porażkę w rywalizacji z "Wikingami" kilka lat wcześniej właśnie w wyniku, w ocenie Samsonenki, złego sędziowania.

Tym razem arbitrzy nie przeszkodzili Vardarowi. Macedończycy wygrali we Flensburgu, awansowali do Final Four. W nim już ograli FC Barcelonę i Paris Saint-Germain, dzięki czemu zdobyli tytuł Ligi Mistrzów. A potem Samsonenko ogłosił, że i tak odchodzi.

"Zostaję!"

Wydawało się, że tym razem Rosjanin przekroczył Rubikon; że nie będzie już odwrotu od tej decyzji. Nad Vardarem zaczęły zbierać się czarne chmury. Minął jednak równo miesiąc, a Samsonenko zmienił zdanie o 180 stopni. - Niedawno podjąłem decyzję, że po kolejnym sezonie przestanę inwestować we wszystkie trzy drużyny Vardaru. Powodem były oszczerstwa i kłamstwa ze strony mediów i innych. To jednak ludzie bez wstydu i honoru, zdrajcy Macedonii. A ja podjąłem decyzję w nerwach - mówił już we wrześniu i dodawał: - Kocham Macedonię, tak jak swoją ojczyznę. Dlatego zostanę. Zostanę na zawsze. Proszę też wszystkich o pomoc w walce z niesprawiedliwościami i osiąganiu kolejnych sukcesów.

Temat wyglądał na zamknięty: miliarder wciąż będzie sponsorował Vardar, który w dalszym ciągu będzie ściągał największe tuzy piłki ręcznej za ogromne pieniądze. Pierwszą oznaką pewnej niespójności w tym rozumowaniu okazał się nagły exodus skopijskich graczy.

Najpierw transfer Luki Cindrica ogłosiło PGE VIVE KielceArpad Sterbik wybrał ofertę Telekom Veszprem, Ilija Abutović przeniesie się zaś do Rhein-Neckar Loewen. Kierunek na Niemcy (do Fuechse Berlin) obrał też Mijajlo Marsenić. Jorge Maqueda zagra natomiast w MOL-Picku Szeged. Na dokładkę, od kolejnego sezonu PSG trenować będzie Raul Gonzalez - architekt dotychczasowych sukcesów Vardaru.

Kurek zakręcony

Wszystko wyjaśniło się, kiedy to Joan Canellas przerwał zmowę milczenia na temat złej kondycji macedońskiego giganta.

- Nie płacą nam. Są nam winni wszystkie pensje w tym sezonie, od lata. To dziwna sytuacja. I bardzo zła. Nikt nie zna przyczyny braku płatności - wyjawił. - Zgodnie z najnowszymi informacjami, w tym miesiącu mają to pokryć, ale wszystko jest bardzo niepewne. Zawodnicy z Bałkanów może i są przyzwyczajeni do takiego modelu, wiedzą, że piłka ręczna czasem tak działa w tych krajach, ale reszta jest już zrezygnowana - tłumaczył Canellas w obszernym wywiadzie udzielonym hiszpańskiemu serwisowi lavanguardia.com.

- Żyję z oszczędności i wierzę w słowo prezydenta (rosyjskiego biznesmena Siergiej Samsonenki - red.), który jest tym, który kładzie pieniądze. Ufamy, że sprawa zostanie rozwiązana. Musimy próbować żyć w normalności, starając się, by ta sytuacja nie wpłynęła na grę ani na szatnię - kontynuował.

A to się udaje znakomicie. Vardar w tym sezonie idzie jak burza. Kilka tygodni temu skopijczycy zapewnili sobie triumf w grupie A Ligi Mistrzów, wyrzucając z rozgrywek przy okazji Orlen Wisłę Płock, i czekają już na rywala w ćwierćfinale. W Lidze SEHA liderują zaś nie zaznawszy jeszcze porażki (po 18 kolejkach). - To dziwne, że sytuacja ekonomiczna klubu nie zdestabilizowała wyników - zwraca uwagę Canellas.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Patryk Małecki zatrzymał Chrobrego Głogów. Nie przeszkodził mu cios w twarz

"Plan B"

W obecnej sytuacji nie sposób jednak myśleć tylko o wynikach i skupić się wyłącznie na grze. - Wszyscy gracze mają plan B. Nie jest to najbardziej wymarzona sytuacja, w której chcielibyśmy się znaleźć. Wszyscy się boją. Brak wypłat sprawia, że może pewnego dnia usłyszymy "game over"? W obliczu tego strachu, szukasz możliwych rozwiązań - przyznaje środkowy rozgrywający.

Co się z nim stanie jeśli miałoby dojść do czarnego scenariusza? - Chciałbym pójść w miejsce, które nie będzie dalej od domu niż teraz. A najbardziej to chciałbym w ogóle wrócić do Hiszpanii. Ale sytuacja u nas jest taka, jaka jest, więc każda opcja, poza wyjazdem do Kataru na przykład, gdzie jest bardzo daleko, byłaby pozytywna. Szukam opcji, by się stąd (ze Skopje - red.) przenieść, jeśli wszystko pozostanie niezmienione. Wszyscy się ruszają - zdradza. I kończy: - Odchodzi pięciu zawodników i trener. Zastępcą Gonzaleza będzie Roberto García Parrondo (asystent w żeńskim Vardarze). Przyszedłem tu jednak, by pracować z Raúlem. [...] Jest klimat niepewności. Wszystko to rodzi trochę niepokoju.

Sytuacja jest niecodzienna. Mimo iż Samsonenko zdecydował, że jednak pozostanie w klubie, wydaje się, iż Vardar wpadł w tarapaty finansowe lub Rosjanin po prostu zakręcił kurek. Czy to znaczy, że znów się waha? Jak na razie klub notuje świetne wyniki, niektórzy zawodnicy (jak Vuko Borozan) przedłużyli też kontrakty. Z Macedonii płyną więc sprzeczne sygnały.

Quo vadis, Vardar?

Jak na razie wszyscy w Macedonii zadają sobie pytanie: jaka przyszłość czeka Vardar? Lokalni dziennikarze podsuwają nam kilka hipotez. 

Najprawdopodobniejszym scenariuszem jest zmiana taktyki prowadzenia klubu przez Samsonenkę: rezygnacja z wielkich nazwisk, postawienie na rosyjskie talenty (na co wskazywałyby ostatnie transferowe ruchy i plany Vardaru) oraz budowanie tańszego, lecz przyszłościowego zespołu.

To droga, którą podążają pozostałe dwie sekcje Vardaru, także zarządzane przez Samsonenkę. Żeński zespół piłki ręcznej po kończącym się sezonie będzie w analogicznej sytuacji, co panowie. Ze Skopje odejdą największe gwiazdy, jak Francuzki Alexandra Lacrabere i Amandine Leynaud czy Chorwatka Andrea Penezić. Mówi się o posiłkach z Rosji. Podobnie sprawa wygląda w piłkarskim zespole Vardaru. Ten oparty jest głównie na lokalnych graczach, ale Samsonenko próbuje ściągnąć do klubu rodaków, kontrakt zaoferował ponoć nawet Andriejowi Arszawinowi.

Samsonenko jakiś czas temu został również dyrektorem sportowym reprezentacji Rosji i niewykluczone też, że na dobre wejdzie do rodzimego szczypiorniaka. Nieoficjalnie mówiło się, że biznesmen może planować duże inwestycje w ojczyźnie. Głośno było o tym, że mocną drużynę chcą zbudować Zenit St. Petersburg i Spartak Moskwa. Czy za pieniądze Samsonenki?

Na Twitterze: Obserwuj autora!

Źródło artykułu: