Liga Mistrzów: dwaj giganci nad przepaścią

Dwie europejskie potęgi mogą w przedbiegach odpaść z Ligi Mistrzów. Veszprem ośmieszyło się w Danii i w rewanżu ma do odrobienia aż siedem bramek. Na granicy balansuje też Barcelona, która przekonała się o sile niedocenianego Montpellier.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Mate Lekai z Veszprem przy piłce Getty Images / Alex Grimm / Mate Lekai z Veszprem przy piłce

Blamaż

Na samo wspomnienie meczu w Skjern, zawodnicy, trenerzy, kibice i władze Veszprem zgrzytają zębami. Drużyna budowana za miliony, z bardzo kosztownym Ljubomirem Vranjesem na ławce, poległa 25:32 z mistrzami Danii w fazie TOP 16. Kompromitacja. Gwiazdy zagrały na karygodnym poziomie i mogą się cieszyć, że pod koniec spotkania zniwelowali dwie bramki. Przed rewanżem -7 zamiast -9.

Zagorzali kibice, którzy jak zawsze przemierzyli z zespołem pół Europy, nie wierzyli własnym oczom. Gracze Skjern Handbold nie są ułomkami, Bjarte Myrhol przeżywa trzecią młodość, Anders Eggert i Kasper Sondergaard nie odcinają kuponów na emeryturze, ale reszta to zawodnicy średniej europejskiej klasy. A już na pewno nie na tyle mocarni, by zlać wielkie Veszprem. Markus Olsson i Jesper Konradsson udzielili srogiej lekcji jednym z najdroższych rozgrywających świata, Momirowi Iliciowi i Petarowi Nenadiciowi, Rene Rasmussen rzucał ze skrzydła jak na treningu.

Na Węgrzech zagotowało się. Po uwłaczającym występie władze Veszprem nie cackały się ze swoimi gwiazdeczkami i od razu przyłożyły im drakońskie kary. Zamrozili pensję wszystkim zawodnikom i członkom sztabu szkoleniowego. Do końca sezonu ligowego będą otrzymywać najniższą krajową, czyli raptem 444,69 euro. Należności mogą do nich wrócić, jeżeli w kolejnych spotkaniach odkupią winy. Na pewno zespół potrzebował wstrząsu. Pytanie tylko, czy akurat w tym momencie metoda kija i marchewki jest słusznym wyborem.

W rewanżu Veszprem rzuci się na Duńczyków. Przez cały tydzień przygotowywali się wyłącznie pod Skjern, w lidze nie grali od 18 marca. Kibice zgotują piekło w tamtejszej arenie, bo Telekom potrzebuje jeszcze więcej wsparcia niż zazwyczaj. Nigdy nie odrobili równie dużej straty w spotkaniu Ligi Mistrzów.

Rozczarowanie

Plamy nie dała Barcelona, ale miała dużo materiału do analizy po powrocie z Montpellier (28:25). Aktualny lider ligi francuskiej znowu pokarał wielkiego faworyta. Przed rokiem wyrzucił za burtę PGE VIVE Kielce, teraz zasadził się na Dumę Katalonii. Drużyna Patrice'a Canayera pracuje na swoją pozycję w Europie i w przyszłym sezonie chyba nikt nie pomyśli, by umieszczać ją w potencjalnie słabszej grupie. Valentin Porte, Michael Guigou, Vincent Gerard, Ludovic Fabregas, Vid Kavticnik - każdy z nich bił się przecież o największe trofea i z czystym sumieniem mogą myśleć nawet o Final4.

Barcelonę rozstrzelał akurat ten mniej znany, Litwin Jonas Truchanovicius (kilka lat temu chciała go Orlen Wisła Płock). Lewy rozgrywający rzucił osiem goli i obnażył słabości niekwestionowanych mistrzów Hiszpanii, którzy jednak od stycznia nie zachwycają. W Montpellier zagrali co najwyżej przeciętnie. Jednym z niewielu plusów Blaugrany był Kamil Syprzak. Polski obrotowy co dostał, to skończył (5/5). Jego koledzy ze skutecznością na bakier. Po takim występie trzy bramki straty to łagodny wyrok. Rozczarowaniem jest nie tyle wynik, co postawa na parkiecie.

Rewanż zapowiada się nie mniej ciekawie niż w Veszprem. Strata niby duża, niby mała, do nadrobienia w kilka minut. W Barcelonie nikt nie wyobraża sobie innego scenariusza. Po pozyskaniu Arona Palmarssona miała zawojować Europę, a już przydarzyło się jej potknięcie. Pierwszy mecz nic jednak nie zmienił - wciąż Duma Katalonii jest faworytem i zauważa to nawet trener Montpellier, Patrice Canayer, który przed potyczką w Palau Blaugrana ma o czym myśleć. Jego zawodnicy niespodziewanie przegrali 22:23 z Pays d'Aix i trwonią przewagę nad PSG.

Formalności

Pozostałe pary bez wielkich emocji. PGE VIVE Kielce jedzie do Niemiec z 24-bramkową zaliczką po absurdalnym meczu z rezerwami Rhein-Neckar Loewen, o którym napisano już wszystko. HBC Nantes doprowadziło do rozpaczy kibiców Mieszkowa Brześć i po wyjazdowym zwycięstwie 32:24 jest jedną nogą w ćwierćfinale. W takiej dyspozycji jak na Białorusi, mogą powalczyć o Final4. Na pewno ze Skjern, a może i z Veszprem, będącym w optymalnej formie. Cień nadziei w Szeged. Pick nie wytrzymał tempa w Kilonii i stracił siedem bramek do THW, ale u siebie postarają się przynajmniej o honorowe zwycięstwo.

Liga Mistrzów, TOP 16 (2. mecze):

Telekom Veszprem - Skjern Handbold / 31.03.2018, godz. 17.30
FC Barcelona Lassa - Montpellier HB / 31.03.2018, godz. 18.30
HBC Nantes - Mieszkow Brześć / 1.04.2018, godz. 17.00
MOL-Pick Szeged - THW Kiel / 1.04.2018, godz. 17.00
Rhein-Neckar Loewen - PGE VIVE Kielce / 1.04.2018, godz. 19.00

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu
Czy Veszprem odrobi straty na własnym parkiecie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×