Liga SEHA to najbardziej prestiżowe rozgrywki w naszej części Europy. Występują tam głównie bałkańskie zespoły, w tym czołówka kontynentu - Vardar Skopje, RK PPD Zagrzeb, Celje Pivovarna Lasko. W rywalizacji bierze udział białoruski Mieszkow Brześć, do niedawna też Telekom Veszprem. Wszystkie te drużyny łączy jedno - nie mają właściwie konkurencji w swoim kraju.
Prezes Mihajlo Mihajlovski planuje podnieść rangę rozgrywek i w gronie uczestników widzi kolejne zespoły, w tym PGE VIVE Kielce i Orlen Wisłę Płock. - Chcemy z nimi rozmawiać, tak jak z Veszprem i Pickiem - mówi.
Dlaczego to tak ważna informacja? Bo Liga SEHA jest wielkim obciążeniem, kolejnym po Lidze Mistrzów i krajowych zmaganiach. Drużyny, które łączą występy na trzech frontach, muszą dysponować bardzo szerokimi kadrami. Terminarz jest tak napięty, że nieraz dochodziło do absurdów. Kilka miesięcy temu Mieszkow Brześć zagrał dwa mecze jednego dnia - część zespołu została na Białorusi, reszta pojechała na spotkanie Ligi SEHA. Niektórzy, jak Veszprem, ze względu na przeładowany kalendarz zrezygnowali z udziału w tych rozgrywkach.
Czysto teoretycznie, możliwy jest jeszcze jeden scenariusz, sprawdzony na Węgrzech. Tamtejsi działacze zgodzili się, by Veszprem dołączyło do krajowej rywalizacji dopiero na fazę play-off, która rozpoczynała się już po zakończeniu Ligi SEHA. Na razie to jednak tylko dywagacje, które podsyciła wypowiedź szefa rozgrywek.
Przemęczenie uczestników jest powszechną sytuacją, dlatego władze zamierzają dokonać zmian w systemie ligi. Najprawdopodobniej powstaną dwie grupy, po sześć zespołów w każdej, co oznacza zmniejszenie liczby spotkań.
ZOBACZ WIDEO Słupek, poprzeczka, czerwona kartka i bezkrólewie w Rzymie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]