Za Veszprem fatalne tygodnie, jedne z gorszych w ostatnich latach. Najpierw po raz pierwszy od 10 lat przegrali u siebie "świętą wojnę" Madziarów z Pickiem Szeged. Kilka dni później ponieśli klęskę w fazie TOP 16 Ligi Mistrzów z duńskim Skjern. Po wyjazdowym meczu tracili siedem bramek, u siebie odrobili tylko część różnicy i pożegnali się z rozgrywkami.
Jeszcze przed rewanżem w klubie doszło do trzęsienia ziemi, władze ogłosiły wszem i wobec, że do końca sezonu zawieszają zawodnikom i trenerom pensje. Na koncie miała pojawiać się tylko średnia krajowa (444 euro), ale okazało się to wielką ściemą. Jak przyznał obrotowy Andreas Nilsson, otrzymał kwotę zapisaną w kontrakcie, choć sowite przelewy miały dojść do zawodników jedynie w razie poprawy wyników.
Abstrahując od całej otoczki pozasportowej, Veszprem zaczyna wychodzić z kryzysu. Gwiazdy mistrzów Węgier zdobyły krajowy puchar po bardzo wyrównanym spotkaniu z Pickiem (23:21). Gdyby nie fenomenalny Mirko Alilović w bramce (16 obron), trofeum mogło jednak wylądować w gablocie rywali.
Świetnie spisał się też Mate Lekai, rzucił sześć goli, ale po spotkaniu miał skwaszoną minę. Po niefortunnym upadku doznał uraz i nie zagra przez 3-4 tygodnie. Jeszcze dłużej poza kadrą pozostanie Nilsson, zmagający się z kontuzją mięśniową.
Puchar Węgier to dla Veszprem zaledwie pocieszenie. Cel numer jeden pozostaje niezmienny od lat - Liga Mistrzów. Kolejna próba za rok. Już trudno zliczyć która.
ZOBACZ WIDEO Fiorentina zatrzymana. Cały mecz Thiago Cionka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]