Zaczęło się od prowadzenia gospodyń 2:0 po rzutach Sylwii Lisewskiej i Agnieszki Podrygały. Łączpol tym razem nie narzucił piotrkowiankom swojego stylu gry. Gdynianki inaczej niż w pierwszym meczu miały bowiem słaby początek. W 10 minucie Monika Stachowska zdobyła z karnego trzecią bramkę dla swojej drużyny. A potem przez 12,5 minuty żadna z zawodniczek Jerzego Cieplińskiego nie potrafiła celnie rzucić. Piotrcovia wykorzystała niemoc rywalek i 19 minucie było już 10:3. Przez kolejne 4 minuty jednak również gospodynie nie mogły sobie poradzić z obroną gdynianek. Ostatecznie po serii błędów z obu stron Stachowskiej udaje się zdobyć czwartą bramkę dla swojej drużyny (23 min.). W 26 minucie po rzucie Katarzyny Mijas Piotrcovia prowadziła już 12:5. Minutę później Beata Kowalczyk popisała się interwencją, którą spiker określił jako poezję gry. Po kontrze w sytuacji sam na sam reprezentacyjna bramkarka świetnie obroniła rzut jednej z rywalek a do odbitej piłki dopada kolejna zawodniczka gości. Jej rzut także obroniła. Łączpolowi udało się jednak w ostatnich sekundach zdobyć dwie bramki i do przerwy było 12:7 dla drużyny z Piotrkowa.
Druga połowa zaczęła się od bramki Moniki Stachowskiej. Po chwili ta sama zawodniczka miała szansę zdobycia kolejnej bramki i nawiązania kontaktu z Piotrcovią. Na przeszkodzie w osiągnięciu obu celów stanęła jednak Kowalczyk, która obroniła karnego. W kolejnych minutach piotrkowianki kontrolowały sytuację prowadząc 4-5 bramkami. W 49 minucie popis gry znowu dała Kowalczyk dwukrotnie broniąc w sytuacji sam na sam. Kibice zgotowali jej za te interwencje kolejny aplauz. W 57 minucie Piotrcovia prowadziła 22:16. Widząc, że zwycięstwo jest pewne, gospodynie popełniły kilka prostych błędów i Łączpolowi udało się zmniejszyć różnicę bramkową do 22:19.
Oba zespoły grały bardzo nerwowo i niedokładnie. Szczególnie słabo spisywały się zawodniczki Jerzego Cieplińskiego. Taką ilością prostych błędów jakie popełniły gdynianki można by obdzielić kilka spotkań. Trener Janusz Szymczyk tłumaczył jednak oba zespoły: - Brakowało sił, gdyby mecze nie odbywały się dzień po dniu na pewno dzisiejsze spotkanie wyglądałoby inaczej.
Obaj trenerzy również bardzo angażowali się w grę swoich zespołów. Po każdym prostym błędzie krzyczeli na swoje podopieczne, czasem też na sędziów. Dlatego zarówno Janusz Szymczyk jak i Jerzy Ciepliński otrzymali żółte kartki. Piotrcovia zapowiada, że sprawę medalu chce rozstrzygnąć już w Gdyni, najlepiej w piątkowym spotkaniu. - Jesteśmy blisko, jednocześnie daleko - krótko powiedział trener Szymczyk.
Piotrcovia - Łączpol 22:19 (12:7)
Piotrcovia: Kowalczyk, Skura - Mijas 2, Dominiak, Chudzik, Kornacka 3, Polenz 4, Podrygała 3, Lisewska 6, Wypych 4, Szafnicka, Owczarek, Krzysztoszek
Łączpol: Shyverska, Jurkowska - Sulżycka 1, Andrzejewska 4, Stachowska 8, Musiał, Całużyńska 3, Szott 1, Aleksandrowicz 2, Koniuszaniec, Kulwińska, Szwed, Sabała, Waldowska
Widzów: 300.