Zatrudnienie Ljubomira Vranjesa przez Telekom Veszprem było swego rodzaju transakcją wiązaną. Najpierw skusiła go europejska potęga, gdzie zastąpił Xaviera Sabate i identycznej zmiany spodziewano się w reprezentacji Węgier. Szwed rzeczywiście objął oba stanowiska, jakby nierozerwalnie związane ze sobą.
Vranjes rozczarował jako trener Veszprem, przegrał prawie wszystkie tytuły w poprzednim sezonie, a klęska w Lidze Mistrzów ze Skjern jeszcze długo odbijała mu się czkawką. W kolejnych rozgrywkach przetrwał raptem miesiąc, mówiło się o jego konflikcie z najstarszymi graczami. Po dwóch porażkach w Lidze Mistrzów szefostwo znalazło pretekst i rozwiązało z nim umowę.
Na takie wyjście nie byli przygotowani działacze federacji. Kilka godzin po zwolnieniu Vranjesa wydali oświadczenie, w którym zaznaczyli, że przyszłość selekcjonera nie jest jeszcze znana.
- W tym momencie nie możemy powiedzieć nic na temat tej sytuacji, jest dla nas całkowicie nowa i niespodziewana. Będziemy dyskutować m.in. z kapitanem i graczami Veszprem, których opinie i oceny pomogą nam podjąć najwłaściwszą decyzję - czytamy.
Szwed zawodził także w roli selekcjonera, na ME 2018 Madziary w słabym stylu pożegnali się z turniejem po fazie grupowej. W czerwcu grał o posadę, w el. MŚ 2019 Węgrzy poradzili sobie jednak z silnymi Słoweńcami i Vranjes miał poprowadzić kadrę na czempionacie. Nie wiadomo, czy wytrzyma chociażby do zbliżających się spotkań el. ME 2020. Pierwszy występ ze Słowakami już 24 października.
Madziarzy trafili do grup D MŚ 2019, zmierzą się ze Szwedami, Katarczykami, Argentyńczykami, Egipcjanami i Angolczykami.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Stachera mógł zdobyć gola sezonu! Efektowne odpowiedzi Energi MKS-u