Raptem dwa dni temu pisaliśmy, że miny prezesów Veszprem są nietęgie. Po raz pierwszy od 16 lat Telekom przegrał w lidze z innym zespołem niż MOL-Pick Szeged. Po porażce z Grundfos Tatabanya w klubie ponownie zrobiło się gorąco. Drużyny nie odmienił nowy trener David Davis, który miał ugasić pożar po okresie pracy Ljubomira Vranjesa.
Gracze Veszprem w fatalnej atmosferze przystąpili do węgierskiej "świętej wojny" z Pickiem. Ani trochę nie uspokoili swoich fanatycznych fanów - zaprezentowali się słabo, przegrali 27:32 i po raz pierwszy od ponad 10 lat mają na koncie dwie porażki w rundzie zasadniczej. Ten mecz był o tyle istotny, że w maju po 11 latach hegemon stracił tytuł na Węgrzech.
Gwiazdy zatrzymał Marin Sego. Chorwat błyszczał po przerwie i pomógł Pickowi powiększyć prowadzenie. Nie do zatrzymania byli Richard Bodo i Jorge Maqueda, w kontratakach nie mylił się Jonas Kallman. Nic nie dały zmiany taktyczne Davisa. - Pick był lepszy - przyznał hiszpański trener.
- Nie jesteśmy obecnie w swojej najlepszej formie, a nasi rywale dawno nie byli tak silni. W tym sezonie może znaleźć się w europejskiej czołówce - dodał Davis. Zresztą nie brakuje opinii, że Pick będzie się w tym sezonie liczył w grze o Final4 Ligi Mistrzów. A w Veszprem wciąż oczekiwania przerastają rzeczywistość, nawet trzy sukcesy w Lidze Mistrzów były dotychczas wymęczone.
Telekom Veszprem - MOL-Pick Szeged 27:32 (14:13)
Najwięcej bramek: dla Veszprem - Andreas Nilsson, Manuel Strlek - po 5; dla Picku - Jonas Kallman 6, Jorge Maqueda 5, Richard Bodo, Dean Bombac - po 4
ZOBACZ WIDEO: Wspinaczka debiutuje na igrzyskach olimpijskich. "To ogromny krok do przodu"