Gwardia Opole odzyskała strzelbę. Antoni Łangowski wypalił

Materiały prasowe / KPR Gwardia Opole / Na zdjęciu: Antoni Łangowski
Materiały prasowe / KPR Gwardia Opole / Na zdjęciu: Antoni Łangowski

17 bramek w dwóch ostatnich kolejkach Superligi, czyli prawie dwa razy tyle, ile w poprzednich siedmiu. Antoni Łangowski znowu stał się głównym bombardierem Gwardii Opole.

1,5 miesiąca minęło zanim rozgrywający odnalazł formę z zeszłych rozgrywek. Wprawdzie Łangowski dostał powołanie na mecze el. ME 2020 z Kosowem i Izraelem, ale jego dorobek, a przede wszystkim skuteczność, nie powalały na kolana. Przełamanie nastąpiło w połowie października w Mielcu, gdzie rzucił siedem goli. Po powrocie ze zgrupowania kadry odpalił 10 razy w rywalizacji z Chrobrym Głogów, jedyne dwie pomyłki zdarzyły mu się dopiero w końcowych minutach. Po kontuzji Kamila Mokrzkiego Łangowski stał się główną bronią KPR Gwardii Opole.

- Rzeczywiście, wrzesień miałem przeciętny. W październiku cały zespół złapał lepszą formę, mój dorobek z ostatnich spotkań to także zasługa drużyny. Kamila oczywiście nam brakuje, potrafi przecież oddać niekonwencjonalny rzut, układa naszą grę, ale staramy się tę lukę zapełnić - mówi 28-latek pochodzący z Czerska.

W niedawnym wywiadzie z WP SportoweFakty selekcjoner Piotr Przybecki wspomniał o urazie nadgarstka Łangowskiego, który może wymagać nawet leczenia operacyjnego. Pomimo kontuzji, reprezentant kraju zaciska zęby i wychodzi na parkiet. - Od początku sezonu prześladowały mnie różne problemy zdrowotne. Stan mojego nadgarstka nie jest idealny, ale dopiero w grudniu zajmę się nim na poważnie. W trakcie zimowej przerwy przejdę badania i lekarze zdecydują, czy konieczny będzie zabieg - wyjaśnia.

Na ostatnich występach cieniem kładzie się tylko wpadka w Izraelu, choć Łangowski był jednym z niewielu Polaków, zagrażających rzutem z dystansu. Biało-Czerwoni na własne życzenie ulegli gospodarzom 24:25 i utrudnili sobie drogę do ME 2020.

- Gdzieś jeszcze siedzi we mnie to spotkanie. Myślę, że nie zlekceważyliśmy rywala. W momencie, kiedy mieliśmy kilka bramek przewagi, nie potrafiliśmy zadać ostatecznych ciosów. Pozwoliliśmy Izraelczykom odpowiedzieć, niektóre decyzje sędziowskie mogły być inne, ale seria błędów była wyłącznie naszą winą. Bijemy się w pierś, wyciągniemy wnioski, żeby to była ostatnia taka wpadka. Od razu po meczu usiedliśmy w szatni i w męskiej rozmowie wyjaśniliśmy sobie wszystko - wyjaśnia.

Łangowski w dziewięciu spotkaniach Superligi rzucił 36 bramek.

ZOBACZ WIDEO: Fajdek o mały włos nie zabił trenera. "Gdyby nie wstał, skończyłoby się zgonem"

Komentarze (0)