Zwroty akcji, zrywy, przestoje, bardzo duża liczba kar indywidualnych. Obie drużyny podeszły do meczu, jakby to była walka o mistrzostwo Polski. Szaleństwo zakończyło się zwycięstwem kobierzyczanek. - Właśnie pytałam się przed chwilą swoich koleżanek, co się tutaj stało - rzuciła tuż po końcowej syrenie Marta Dąbrowska.
- Myślę, że bardzo dobrze weszłyśmy w ten mecz. Później wkradła się nawet nie wiem, czy to była nerwowość, czy też jakieś rozprężenie. Niemniej, cieszę się, że potrafiłyśmy zachować koncentrację do samego końca. Dzięki temu mamy trzy punkty - dodała rozgrywająca KPR-u.
To były dwie różne połowy. W pierwszej przyjezdne idealnie odczytywały rywalki, potem jednak coś się zacięło. - W drugiej trochę stanęłyśmy. Nasz atak się "nie kleił", nie mogłyśmy wypracować sobie stuprocentowej sytuacji. Troszeczkę wkradło się też zmęczenie. W obronie byłyśmy o ten krok za późno. Cieszą te trzy punkty, będzie miły powrót do domu - przyznała jedna z bardziej doświadczonych szczypiornistek.
Sporo drużyna zawdzięczać może Monice Ciesiółce, która stanęła na wysokości zadania pod koniec meczu, broniąc choćby rzut Valentiny Blażević (mogło być wtedy już 24:22). - Ciesiółkę to my mamy dobrą (śmiech). Dużo nam w tym spotkaniu pomogła. W ważnych momentach odbijała piłki, które praktycznie były nie do obrony. Brawa dla Moniki, ale także dla całego zespołu - podsumowała Dąbrowska.
Sukces zespołu z Dolnego Śląska jest tym cenniejszy, że trenerka nie mogła wystawić w składzie Anny Mączki - wiceliderki klasyfikacji najlepszych strzelczyń PGNiG Superligi Kobiet. Mało tego, na prawym rozegraniu musiały grać zawodniczki, które są praworęczne. Teraz drużynę czeka przymusowa pauza z powodu wycofania się z rozgrywek Arki Gdynia.
ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis Newcastle. O awansie zdecyduje drugi mecz [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]