To bodaj najbardziej spektakularny zjazd formy ostatnich lat. Tunezyjczyk, który nie odnalazł się w THW Kiel, po roku odszedł do Barcelony i stał się podstawowym rozgrywającym, w dwóch sezonach Ligi Mistrzów rzucił 128 bramek. Był zewsząd chwalony, latem 2017 roku przedłużył umowę do 2021 roku i nagle... krach. Wael Jallouz zaczął zawodzić, FC Barca Lassa przestała na niego liczyć, przyplątały się urazy i przewlekła infekcja wirusowa oka.
Rosły rozgrywający nagle uszczuplił się o kilkanaście kilogramów. Bez żalu oddano go na wypożyczenie do Fuechse Berlin, gdzie miał odbudować formę, ale gra okazjonalnie (14 meczów, 8 bramek). - Jest w fatalnym stanie fizycznym - mówił menadżer Lisów, Bob Hanning.
Tunezyjczyk prawdopodobnie nie dotrwa nawet do końca wypożyczenia i w styczniu może opuścić Berlin, dla Fuechse był piątym kołem u wozu. Po jego perypetiach Bundesliga okazała się zbyt wysokimi progami. Następnym przystankiem będzie prawdopodobnie... 2. liga francuska.
Jallouzem interesuje się Chartres, które walczy o awans do LNH. Klub chciałby wypożyczyć rozgrywającego na pół roku, a po ewentualnym awansie usiądzie do kolejnych rozmów. Problemem jest jednak wysoki kontrakt zawodnika, nawet Fuechse nie pokryło w całości jego zarobków, musiała dołożyć się Barcelona. Taki scenariusz jest bardzo możliwy w przypadku Chartres, inaczej o transferze nie ma mowy.
Prezydent klubu potwierdził, że temat istnieje, ale do podpisania dokumentów nie doszło. Chartres prowadzi w 2. lidze francuskiej.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]