Liga Mistrzów: jak Dawid z Goliatem. Orlen Wisła Płock gotowa na mistrza Węgier

Orlen Wisła Płock wróciła do grona najlepszych 16 drużyn Europy. Nafciarze nie mają zamiaru na tym poprzestać i myślą o kolejnej fazie. Na przeszkodzie stoi jednak jeden z faworytów do Final Four.

Bartek Choinkowski
Bartek Choinkowski
Tomasz Gębala Newspix / Pawel Janczyk / 400mm.pl / Na zdjęciu: Tomasz Gębala
Nafciarze wracają do najlepszej szesnastki po dwóch latach nieobecności. Po heroicznym, wręcz niewiarygodnym meczu rewanżowym z Bjerringbro Xavier Sabate osiągnął to, co nie udało się Piotrowi Przybeckiemu. Niesieni awansem płocczanie zanotowali jeszcze jeden sukces - po raz pierwszy od marca 2016 roku zdobyli punkty w konfrontacji z odwiecznym rywalem, PGE VIVE Kielce.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia; podobnie jest i w tym przypadku. Wisła, chociaż nie jest uznawana za faworyta, nie zamierza składać broni. Wiadomość z Płocka płynie jedna - chcemy więcej.

Na drodze Wisły stoi przeciwnik z najwyższej półki. Pick Szeged z roku na rok jest coraz mocniejszy, w zeszłym sezonie przerwał przecież hegemonię Telekomu Veszprem i wygrał ligę. Nie można tego uznać za wypadek przy pracy, podopieczni Juana Carlosa Pastora tydzień temu ponownie byli lepsi od drużyny 25-krotnych mistrzów Węgier.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy sportowcy sprawdzają się w polityce? "To są ogromne pieniądze"

W czym zatem należy upatrywać szans Nafciarzy? Po pierwsze, grają we własnej hali. Niejeden zespół z czołówki musiał uznać wyższość gospodarzy po tym, jak nie dał sobie rady z dopingiem fanatyków Wisły. A na ich wsparcie można w niedzielę liczyć - dawno w płockim środowisku nie było takiej mobilizacji.

Po drugie, historia. Dwa ostatnie starcia - w Lidze Mistrzów w grudniu 2017 oraz w starciu sparingowym przed obecnym sezonem - padły łupem zespołu z północnego Mazowsza. Co prawda stare przysłowie mówi, że do trzech razy sztuka, ale miejmy nadzieję, że na Węgrzech go nie znają.

Po trzecie, defensywa. Trener Sabate od początku przygody z Wisłą stawia na obronę kosztem poczynań w ataku. Jak na razie ta taktyka się sprawdza, płocczanie stracili najmniej bramek w fazie grupowej LM ze wszystkich drużyn. Ostatni mecz przeciwko MMTS-owi Kwidzyn potwierdził, że jest to najsilniejsza broń wicemistrzów Polski.

Wygląda obiecująco, prawda? Niestety, statystyki nie grają. Pick nie bez powodu uznawany jest za jednego z faworytów do turnieju finałowego. Zespół kompletny, poukładany, z klasowymi zawodnikami na każdej pozycji. - Pastor zebrał zawodników, którzy dają mu wiele możliwości taktycznych zarówno w obronie, jak i w ataku. Dysponuje graczami mającymi predyspozycje do rzutu z drugiej linii, do gry z kołem, do gry jeden na jeden. Również w obronie może z powodzeniem stosować ustawienia 6-0, 5-1, czy 4-2 - skomentował na łamach oficjalnej strony Wisły szkoleniowiec gospodarzy.

Do tego dochodzą nieobecności. W niedzielę na parkiecie na pewno nie zobaczymy zawieszonego Renato Sulić. Kontuzjowani są również Igor Źabić oraz Marko Tarabochia. O ile nieobecność tego ostatniego nie jest jakimś wielkim problemem, tak brak dwóch podstawowych kołowych może dać się we znaki. W Silkeborgu świetne zawody zagrał Mateusz Piechowski i trzeba trzymać kciuki, żeby wychowanek płockiego klubu utrzymał wysoką dyspozycję z ostatnich dni.

Czy wicemistrzowie Polski zbudują zaliczkę przed rewanżem na Węgrzech? A może to Dmitrij Żytnikow i Marin Sego będą lepiej wspominać powrót w mury płockiej hali? Początek spotkania w niedzielę (24.03) o 16.

Liga Mistrzów

Orlen Wisła Płock - MOL-Pick Szeged / 24.03.2019, godz. 16:00

Kto wygra pierwszy mecz w Płocku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×