PGNiG Superliga: walec przejechał się po MMTS-ie. Orlen Wisła w gazie

Newspix / Adam Starszynski / PressFocus  / Na zdjęciu: Michał Daszek
Newspix / Adam Starszynski / PressFocus / Na zdjęciu: Michał Daszek

MMTS Kwidzyn nie wziął przykładu z Gwardii Opole. W pierwszym półfinale PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock zdemolowała rywala swoją obroną i wygrała 25:13.

Jeśli kibice Superligi ostrzyli sobie zęby na rywalizację MMTS-u z Wisłą, to szybko zdali sobie sprawę, że nie zanosi się na niespodziankę kalibru tej z Opola, gdzie Gwardia sensacyjnie pokonała PGE VIVE 32:31. Co więcej, nie pojawił się nawet zalążek emocji. Nafciarze zupełnie nie wyglądali jak zespół, który trzy dni wcześniej zostawił kawał zdrowia w finale Pucharu Polski z VIVE (25:26).

Obrońcy Wisły poczynali sobie nadzwyczaj żwawo, razem z Adamem Morawskim ujarzmili liderów MMTS-u. Bramkarz reprezentacji Polski nie napracował się przesadnie, a to dlatego, że musiał interweniować raptem... 11 razy w ciągu 30 minut (aż 55 proc. skuteczności!). Akcje zatrzymywały się na wczesnym etapie albo rzuty lądowały w rękach płocczan. Raptem 6 bramek to koszmarny wynik nawet z drużyną tej klasy.

Wisła nie pozostawiła złudzeń, Sabate sprawił, że obrona stała się znakiem rozpoznawczym jego ekipy. Jose Guilherme de Toledo i Renato Sulić, w końcu czołowi defensorzy Superligi, nie dopuszczali do rzutów z czystych pozycji. Przez 30 minut pozwolili tylko na jedno udane podane do tak groźnego przez cały sezon Michała Pereta. Sami zbierali żniwo w ataku. Dwa podania i po sprawie. Przewaga była porażająca.

ZOBACZ WIDEO Osiem tysięcy biegaczy pobiegło w szczytnym celu w Wings for Life w Poznaniu. Ścigał ich Adam Małysz

ZOBACZ: Koniec niesamowitej passy VIVE

Nie ulega wątpliwości, że Nafciarze są w gazie. W finale Pucharu Polski otarli się o trofeum i jak tak dalej pójdzie, to w finale Superligi, zakładając, że VIVE odrobi straty u siebie, może być znacznie ciekawiej niż w ostatnich latach. Jose Guilherme de Toledo zwodził obrońców, Michał Daszek pozwalał sobie na widowiskowe rzuty.

MMTS, chwalony za ćwierćfinał z Górnikiem Zabrze, ani przez moment nie zagroził Wiśle. Nie istniał w ataku pozycyjnym, rzucał z przymusu, więc Morawski utrzymywał wysoki procent w statystykach. Na dowód m.in. skuteczność Kacpra Adamskiego (1/8) czy Roberta Orzechowskiego (1/4). Mniej więcej od 40. minuty MMTS walczył, by uniknąć antyrekordu Superligi w liczbie rzuconych bramek (13 goli). Nie udało się. I na tym poprzestańmy, nie ma sensu pastwić się nad przegranymi.

Nafciarzy może martwić tylko kontuzja kolana Tomasza Gębali, który zasygnalizował uraz kolana w ostatnich minutach i nie wrócił już do gry. Kadrowicz na początku roku wrócił do gry po rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w kolanie.

ZOBACZ: Dan-Emil Racotea blisko nowego klubu

PGNiG Superliga, półfinał (1. mecz):

MMTS Kwidzyn - Orlen Wisła Płock 13:25 (6:14)

MMTS: Szczecina (6/26 - 23 proc), Dudek (2/7 - 29 proc.) - Potoczny 5/4, Kryński 2, Peret 2, Adamski 1, Orzechowski 1, Przytuła 1, Szczepański 1, Guziewicz, Krieger, Landzwojczak, Netz, Nogowski, Rosiak, Ossowski
Karne: 4/5
Kary: 6 min. (Krieger, Landzwojczak, Rosiak)

Orlen Wisła: Morawski - Daszek 5, Sulić 5, de Toledo 6, Gębala 3, Zdrahala 3, Mihić 1, Mlakar 1, Moya 1, Góralski, Krajewski, Obradović, Piechowski, Źabić
Karne: 1/2
Kary: 8 min. (Piechowski - 4 min., Krajewski, Źabić - po 2 min.)

Źródło artykułu: