- Odnieśliśmy duży sukces, pokonując Turcję oraz Rumunię. Teraz oczekujemy, iż zrobimy ostatni krok, bez wątpienia ten najcięższy. Jednak w sporcie jest wszystko możliwe. Polacy są oczywiście faworytami. Mają oni bardzo mocny zespół, co potwierdzili na ostatnich mistrzostwach świata w Chorwacji, gdzie wywalczyli 3. miejsce. Jestem pewien, iż damy z siebie wszystko, a tak jak we wszystkich meczach, publiczność w Nikšiću doda nam skrzydeł. Jesteśmy gotowi zostawić w środę serce na parkiecie i przekonamy się, czy to będzie wystarczające do odniesienia zwycięstwa - stwierdził bramkarz Goran Stojanović, który na co dzień występuje w VfL Gummersbach.
- Czarnogóra znalazła się w takiej sytuacji, że sama decyduje o swoim awansie na ME, a wpływu na to nie mają inni. Polska to silna drużyna, która w ostatnich latach zalicza się do czołówki i zdobywa medale. Oczekujemy trudnego zadania, ale nie poddajemy się - powiedział selekcjoner Ratko Popović. W bojowym nastroju wypowiedział się też kapitan czarnogórskiej reprezentacji.
- Musimy zachować chłodną głowę, nie możemy wpadać w euforię. Trzeba wykorzystywać każdy błąd rywala - wyraził swoje zdanie szczypiornista Draško Mrvaljević. Zawodnik RK Cimos Koper zaleca długie rozgrywanie piłki w ataku i agresywność w obronie.
W zespole z Bałkanów pod znakiem zapytania stoi występ Mirko Milaševicia (RK Budućnost Podgorica). Czarnogórski szkoleniowiec nie może ponadto skorzystać z usług obrotowego Mladena Rakčevicia (Vardar Skopje) oraz skrzydłowego Aleksandara Svitlicy (BM Granollers). Obaj gracze skarżą się bowiem na urazy.