Od pierwszych minut w Enerdze Wybrzeżu było widać bardzo dużo chaosu, szczególnie w ataku. Zawodnicy z Gdańska grali niedokładnie do kołowego, mieli też dużo strat, co było też zasługą dobrze grającej w obronie Arki. Gospodarze pierwszą bramkę rzucili dopiero w 8. minucie. Było już wówczas 1:3 dla zespołu Dawida Nilssona, a po chwili na tablicy wyników oglądaliśmy rezultat 1:5.
Było widać bardzo dużą różnicę jakości w grze pomiędzy dwoma zespołami. Arce szybko udało się zyskać czterobramkową przewagę, a z ławki zespołu z północnej części Trójmiasta bił optymizm po kolejnych dobrych interwencjach i akcjach ofensywnych. W Arce wszystko wyglądało dobrze, do czasu pierwszych kar łapanych przez zawodników tej drużyny. W ciągu kilku minut mieli aż cztery indywidualne upomnienia i gdy rzucił Kelian Janikowski, w 20. minucie zrobił się remis 9:9.
Zawodnicy Energi Wybrzeża byli nakręceni po tym, jak w bardzo dobrym stylu odrobili straty i wyszli szybko na prowadzenie. Do przerwy było 16:14 choć należy tu przyznać, że arbitrzy bardzo pobłażliwie traktowali gdańszczan nawet wówczas, gdy ci bronili na granicy dwóch minut. W drugą stronę już tak nie wyglądało.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kluby powinny brać przykład z Piasta. "Mistrz nie wyskoczył z kapelusza"
Po przerwie bardzo szybko zawodnicy Arki Gdynia wyrównali wynik spotkania, jednak nie potrafili wyjść na prowadzenie. Od stanu 20:20 zawodnicy z Gdańska zaczęli grać bardzo dobrze w obronie i rzucili trzy bramki z rzędu. Arka się jednak nie poddawała i nie pozwoliła na spokojną końcówkę spotkania.
W kluczowym momencie, od rezultatu 23:22 obie drużyny nie potrafiły rzucić bramek. Przez dziewięć minut padła tylko jedna, dla Energi Wybrzeża. Zawodnicy obu drużyn notorycznie obijali poprzeczki, świetnie spisywali się też dwaj bramkarze. Impas przerwał dopiero Robert Kamyszek, rzucając kontaktową bramkę dla Arki, a Jakub Wolski wyrównał wynik spotkania!
Spotkanie w Lubinie wygrała Stal Mielec, więc żeby się utrzymać, gdynianie potrzebowali zwycięstwa. Końcówka meczu rozgrywana była w niezwykle nerwowej atmosferze. Na półtorej minuty przed końcem spotkania, bramkę na 24:25 rzucił Krzysztof Jasowicz. Ten sam zawodnik sfaulował rywala 43 sekundy przed końcem. Dostał dwuminutową karę, a karnego wykorzystał Adrian Kondratiuk. W ostatnich sekundach obie drużyny rzuciły po bramce i o utrzymaniu zadecydowały rzuty karne! W nich decydującą bramkę zdobył Piotr Papaj! Gdańszczanie wygrali dwunaste derby z rzędu, Arka spada z ligi!
Energa Wybrzeże Gdańsk - Arka Gdynia 26:26 k. 4:2 (16:14)
Energa Wybrzeże: Chmieliński, Witkowski - Janikowski 6, Wróbel 4, Komarzewski 4, Kondratiuk 3, Prymlewicz 2, Salacz 2, Sulej 2, Adamczyk 1, Gądek 1, Papaj 1, Gajek 1 oraz Frańczak, Bednarek.
Karne: 2/4.
Kary: 4 min. (Prymlewicz, Adamczyk - po 2 min.).
Arka: Pieńczewski, Ram - Rychlewski 4, Brukwicki 4, Kamyszek 5, Jamioł 3, Przysiek 2, Skwierawski 2, Wołowiec 2, Wolski 1 oraz Jasowicz, Całujek, Dworaczek, Ćwikliński.
Karne: 2/2.
Kary: 14 min. (Całujek, Jasowicz - po 4 min., Wołowiec, Brukwicki, Wolski - po 2 min.).
Sędziowie: M.Orzech, R.Orzech (Brodnica).
Delegat ZPRP: Ryszard Matuszewski (Szczecin).
Chyba najbardziej podejrzany z możliwych! O ile wcześniej były głosy, że Kalisz celowo odpuścił Zagłębiu, to kolejne mecze nie wpisały się teorie spiskowe.
Tutaj remis, któryWprawdzie Zagłębie przegrało ze Stalą, ale myślę, że nie było tam mowy o odpuszczeniu meczu. Przesądził dopiero ostatni kwadrans. Przewaga 4-ech bramek na ostatnie minuty oznaczała prawie pewne zwycięstwo. Nie zostawili nic w rękach sędziów. Zasłużona wygrana i zasłużone utrzymanie dla zespołu, który przeszedł tak wiele zmian w trakcie sezonu. Kalisz ostatecznie potwierdził dominacje w grupie spadkowej. Ostatni mecz przesądził też o trzeciej pozycji dla Wybrzeża. Gdy w Stali najważniejsze będzie w końcu ustabilizowanie sytuacji i znalezienie następców dla odchodzących piłkarzy, a w Szczecinie próby wyprostowania zobowiązań finansowych, to w Kaliszu, Gdańsku i być może Lubinie muszą się postarać, by w kolejnym sezonie rywalizacja o ósemkę zakończyła się pomyślnie. W Zagłębiu wydaje się, że też będzie trudno. Odchodzą ważni zawodnicy, sezon był rozczarowujący. Ostatni mistrz spoza duopolu Płock-Kielce nie prosperuje już od kilku sezonów, jest coraz bardziej w cieniu drużyny kobiecej i ten proces chyba nie odwróci się już. Raczej klub czeka ciężka walka o powtórkę choćby tego, co było w sezonie 2018/19.
Regres Wisły Płock w krajowych rozgrywkach skończył się gdzieś pod koniec 2018 roku, a teraz stoi nawet przed szansą na przełamanie hegemonii Vive, tym samym jakikolwiek inny zespół w finale to będzie wielka sensacja. Jednak loteryjny play-off daje szanse na medal każdemu, kto dostanie się do najlepszej szóstki sezonu zasadniczego. I to miejsce w szóstce powinno być w zasięgu każdego zespołu.
Czy ktoś naprawdę ma znacznie więcej pieniędzy niż zespoły z dołu tabeli? Raczej większość klubów ustanawia budżet na poziomie niewiele poniżej wymaganego minimum. A w przypadku kilku posiadanie nawet takiego budzi wątpliwości. Liczę na kolejne sezony bardziej wyrównane w kontekście walki może nie o czwórkę, ale na pewno o szóstkę. Jeśli kluby mają więcej pieniędzy w stosunku do poprzednich sezonów, to niech będzie to wreszcie widać w transferach. Sam status superligowca coś daje może ze 2 lata. Później trzeba czegoś więcej do przetrwania organizacyjnie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mam nadzieję, że uda się zdobyć licencję tarnowianom. Czytaj całość