Święta wojna nie tylko z nazwy. W Kielcach może być bardzo gorąco

PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Ignacio Moya Florido (z piłką)
PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Ignacio Moya Florido (z piłką)

Zażarty bój (26:26), właściwie walka na noże. Pierwszy mecz Orlenu Wisły Płock i PGE VIVE Kielce potwierdził, że odżyła atmosfera "świętej wojny". Rewanż to najciekawiej zapowiadający się mecz PGNiG Superligi od dawien dawna.

Przez ostatnich kilka lat przyzwyczailiśmy się, że Orlen Wisła Płock to z punktu widzenia PGE VIVE Kielce papierowy tygrys. Zazwyczaj kończyło się na kilkunastu zaciętych minutach, potem mistrzowie Polski wrzucali wyższy bieg i było po zawodach. Ten sezon jest zupełnie inny. I całe szczęście, bo płocko-kieleckie batalie znowu rozpalają ogień w zawodnikach i kibicach. "Święta wojna" wróciła.

Dwa spotkania z tego sezonu, także bardzo zaciekłe (triumf VIVE po karnych i jedna bramka różnicy w Pucharze Polski), okazały się preludium do finału Superligi. W Płocku rozgorzała 60-minutowa bitwa, która miała swój ciąg dalszy na konferencji prasowej i w klubowych gabinetach. Talant Dujszebajew starł się słownie z jednym z płockich dziennikarzy (CZYTAJ), a do Komisarza Ligi spłynęły zażalenia na zachowania Władisława Kulesza i Renato Sulicia. Obaj dopuścili się nikczemnych występków, nie zagrają w rewanżu i zapłacą po 2 tys. złotych. Dzień później skarga Wisły na Artsioma Karaleka. Białorusin uniknął zawieszenia za cios w brzuch Lovro Mihicia, co doprowadziło płockich fanów do wściekłości (WIĘCEJ).

Oczywiście nie pochwalamy takich działań i nie chcemy ich oglądać, ale całe zamieszanie pogrzało atmosferę do czerwoności. Po raz pierwszy od 2012 roku Wisła rzeczywiście jest w stanie sprzątnąć kielczanom mistrzostwo sprzed nosa.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Pierwsza finałowa bitwa bez rozstrzygnięcia. Zadecyduje mecz w Kielcach

- Jak najbardziej mają szanse, bo VIVE balansuje na cienkiej granicy. Są bardzo obciążeni, cały sezon grają w okrojonym składzie, kiedyś to może się zemścić. Wyniszczające ćwierćfinały Ligi Mistrzów z PSG, Puchar Polski, Superliga. Niby to dla nich norma, ale nie jest łatwo pogodzić wszystko. Wisła akurat zdążyła się zregenerować w ostatnim czasie - uważa były trener reprezentacji Polski i Wisły, Piotr Przybecki.

- Faworytem pozostaje VIVE. Spodziewam się, że trener Sabate przygotuje coś specjalnego, zresztą to samo mogę powiedzieć o Talancie Dujszebajewie. Myślę, że charakter będzie jednak ważniejszy niż trenerskie szachy. Możemy się teraz tylko zastanawiać, co by było z Tomaszem Gębalą w składzie. Zawsze to gwarancja przynajmniej 2-3 goli z daleka i solidnej gry w obronie. Sabate stara się posklejać zespół, ale Dan-Emil Racotea jest bez formy, Nemanja Obradović rzadko grał w tym sezonie w ataku, z kolei Ondrej Zdrahala jakoś nie przekonał do siebie Hiszpana - analizuje były bramkarz Zagłębia Lubin i komentator Eleven Sports, Michał Świrkula.

Zawieszenia dla Kulesza i Sulicia dodały szkoleniowcom problemów, których mają przecież nie mało. W VIVE nie wystąpią jeszcze kontuzjowani Michał Jurecki i Daniel Dujshebaev, jedynym lewym rozgrywającym został Marko Mamić, przyspawany w Kielcach do własnej bramki. Nafciarzom wypadli wcześniej Gębala i Marko Tarabochia, ale nieobecność Sulicia to zdecydowanie największa strata.

- Trzymał w ryzach obronę, absorbował zawodników VIVE pod ich bramką. Wisła bardziej odczuje jego nieobecność. W Kielcach też mają o czym myśleć. Mamić bardzo chce grać w ataku, potrafi to robić, ale problemem jest brak rytmu. Wątpię, że w takiej sytuacji, po całym sezonie w roli obrońcy, zacznie od początku z przodu -komentuje Przybecki.

Tego samego zdania jest Świrkula: - Sulić dołączył do Gębali, obrona straciła dwóch liderów. Igor Źabić dopiero wraca po dłuższej przerwie. VIVE braknie armaty w stylu Kulesza, ale do dyspozycji jest Mariusz Jurkiewicz, który pewnie zagra na lewej stronie w jakimś wymiarze czasowym. Osobiście stawiam na przesunięcie Cindricia i Alexa Dujshebaeva w roli środkowego. Mamić? Duże ryzyko. Dujszebajew twierdził cały czas, że to obrońca, a tu miałby wyjść od pierwszej minuty w najważniejszym meczu sezonu.

Godzina zero wybije o 18.00. Przy remisowym wyniku, niezależnie od liczby rzuconych bramek, o złocie Superligi zdecydują rzuty karne.

Źródło artykułu: