Liga Mistrzów. Gracze PGE VIVE gotowi na rewanż, Vardar Skopje głodny zwycięstwa w Kielcach

Newspix / Radosław Piasecki / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce
Newspix / Radosław Piasecki / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce

Dwukrotni triumfatorzy Ligi Mistrzów, gracze Vardaru Skopje, w sobotę zmierzą się z najlepszą polską ekipą. Gracze PGE VIVE liczą, że zrewanżują się Macedończykom za wynik sprzed tygodnia i tym razem to oni po meczu będą się cieszyli.

W teorii remis to wynik najbardziej sprawiedliwy, w praktyce często jednak okazuje się, że jest on źródłem mieszanych uczuć. 28:28 - rezultat, który mistrzowie Polski wywieźli ze Skopje, należy właśnie do tej drugiej kategorii. Jeszcze kilka tygodni wcześniej remis wywalczony w stolicy Macedonii żółto-biało-niebiescy braliby w ciemno. Trudny teren, fanatyczni kibice, gorąca atmosfera i mocny, nieprzewidywalny rywal. Punkt na wagę złota.

Problemy gospodarzy z kontuzjami, skład, w jakim wystąpili, ich eksperymentalna taktyka i przede wszystkim przebieg spotkania sprawiły, że kielczanie ze Skopje wyjeżdżali rozżaleni. Tałant Dujszebajew zresztą jasno przyznał, że nie jest zadowolony z rezultatu i w jego opinii to stracony punkt.

Vardar cieszył się ze zwycięskiego remisu, szczypiorniści PGE VIVE mogli sobie pluć w brody. Na kwadrans przed końcem pojedynku mistrzowie Polski prowadzili trzema trafieniami, a Macedończycy walczyli ostatkiem sił. Ich zawziętość przyniosła jednak efekt - doskonała postawa Khalify Ghedbane w bramce, zaangażowanie, ambicja i wielki charakter sprawiły, że uratowali jedno "oczko".

ZOBACZ WIDEO: Trener snu jak u Cristiano Ronaldo. Robert Lewandowski dba o każdy detal swojej formy

Rewanż zapowiada się fascynująco. Na pokład samolotu lecącego do Polski nie wsiadł lider Vardaru - Dainis Kristopans. Łotysz znalazł się w protokole meczowym na pierwszy pojedynek obu ekip, ale na parkiet nie wyszedł - teraz nie pełni nawet roli straszaka, obejrzy starcie w telewizji. Przyjezdni nie mogą też liczyć na pomoc dwóch innych rozgrywających - Jose Guilherme de Toled i Siergieja Gorbok leczą urazy. Wciąż natomiast niewiadomą jest Christian Dissinger. Niemiec co prawda pojawił się na boisku w ostatnim spotkaniu Vardaru (z Motorem Zaporoże w ramach rozgrywek SEHA Ligi - Macedończycy zwyciężyli 44:37), ale szybko z niego zszedł i jego występ w Hali Legionów stoi pod ogromnym znakiem zapytania.

- To dziwna sytuacja, musimy być jednak gotowi na wszystkie warianty. Przed pełną halą, swoimi kibicami, mamy atuty po swojej stronie - twierdzi drugi trener mistrzów Polski Uros Zorman.

Sytuacja w grupie B jest niezwykle napięta, więc kielczanie nie mogą sobie w sobotę pozwolić na przegraną. Drugi i szósty zespół w zestawieniu dzieli zaledwie jeden punkt, a to oznacza, że margines błędu nie istnieje - w ostatecznym rozrachunku o układzie tabeli może zdecydować nawet jedna bramka. Porażka nie wchodzi więc w rachubę, mistrzowie Polski po starciu w Skopje mają coś do udowodnienia sobie i kibicom i przede wszystkim nie mogą dopuścić, by Macedończycy po raz pierwszy w historii zdobyli Halę Legionów. Chociaż udawało im się wygrywać z żółto-biało-niebieskimi u siebie, nigdy jeszcze nie triumfowali w stolicy województwa świętokrzyskiego. Fani kielczan mają nadzieję, że to się jeszcze długo nie zmieni.

Liga Mistrzów, 8. kolejka:

PGE VIVE Kielce - Vardar Skopje / 16.11.2019, godz. 18:00

Źródło artykułu: