Porażka w Kielcach dziesięcioma trafieniami, w Brześciu dziewięcioma bramkami i na dokładkę demolka na własnym parkiecie. Skopijczycy ostatnie tygodnie chętnie wymazaliby z pamięci - liczba zawodników leczących urazy się wydłużała, kłopoty kadrowe się pogłębiały, a meczów nie ubywało. Sytuacja, w jakiej znalazł się Vardar jest nieciekawa i w Skopje pewnie z ulgą odetchnęli, że Liga Mistrzów wróci dopiero w lutym.
Czytaj też: Igor Karacić ponownie kontuzjowany
Ostatni akord wybrzmiał jednak fałszywymi dźwiękami, bo przecież porażka w swojej hali to coś, czego każdy zespół chce uniknąć za wszelką cenę. Macedończycy jednak nie tylko musieli pogodzić się ze stratą ważnych punktów, ale przede wszystkim z tym, że w niedzielnym starciu stanowili dla swoich rywali jedynie tło.
Goście dyktowali tempo już od pierwszego gwizdka. Nie minęło nawet dziesięć minut spotkania, w Węgrzy po imponującej serii siedmiu bramek z rzędu prowadzili już 9:2. Gospodarze byli bezradni, nie wychodziło im dosłownie nic, skuteczność wołała o pomstę do nieba, obrona była dziurawa jak szwajcarski ser. Skonstruowanie każdej akcji rodziło się w bólach, nie było pomysłów, a raczej chętnych do ich wykonywania.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Czytaj też: Ciąg dalszy kontrowersji z udziałem Veselina Vujovicia
Węgrzy tego problemu nie mieli. Ogromnym kunsztem popisywał się Petar Nenadić, który w pojedynkę rozmontowywał defensywę Vardaru, a w całym meczu rzucił aż jedenaście bramek (przy dwunastu oddanych rzutach, co dało mu fantastyczną skuteczność na poziomie 91. proc.). Szczypiorniści z Veszprem ani przez moment nie byli zagrożeni, cały czas z dużą pewnością kontrolowali wynik, a ostatecznie zwyciężyli 38:29.
Liga Mistrzów, 10. kolejka:
Vardar Skopje - Telekom Veszprem 29:39 (15:22)
Najwięcej bramek: dla Vardaru - Atman 7, Kałarasz, Cupić - po 4; dla Telekomu - Nenadić 11, Mackovsek 5, Lauge Schmidt, Ferreira Moraes - po 4.