NMC Górnik nie ogląda się na rywali. W rozgrywkach PGNiG Superligi Mężczyzn nie daje się nikomu zatrzymać. Ostatnio przekonała się o tym Sandra Spa Pogoń. - Nie wiem czy byliśmy faworytem w meczu z Pogonią. Na pewno mamy w tabeli więcej punktów, aczkolwiek szczecinianie grają bardzo dobrze w tym sezonie. Szczególnie na własnym parkiecie - chwalił gospodarzy tuż po końcowej syrenie trener Marcin Lijewski.
- To, że będzie to trudny mecz, było dla mnie jasne od samego początku. Parę głupich kar w pierwszej połowie sprawiło, że wynik gdzieś nam uciekł i musieliśmy kombinować, walczyć do końca o te trzy punkty. Cieszę się, że tak się stało i wracamy bez żadnych kontuzji - kontynuował szkoleniowiec.
Niewielu kibiców w halach w polskiej Superlidze. Czytaj więcej
Lijewski bardziej niż przeciwnika obawiał się jednej rzeczy. - Uczulałem zespół przede wszystkim na to, by nie byli sami dla siebie przeciwnikami. Róbmy swoje, pomagajmy sobie nawzajem i budujmy siebie. To jest moje motto. W meczu z Pogonią nie zawsze tak było, ale idziemy do przodu.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Zapytany o to, czy po takiej serii wygranych Górnik to faworyt do medalu, odpowiedział bez zastanowienia. - Teraz nie ma to żadnego znaczenia. Można, że się tak brzydko wyrażę, przez trzy czwarte roku siedzieć i pierdzieć w czapkę, a potem przyłożyć się do jednego meczu np. w ćwierćfinale i wszystko odmienić - zaznaczył.
Zobacz także: prawdziwy rekordzista z Lubina
Jego słowa wydają się znamienne, jeśli spojrzy się na zabrzan przez pryzmat dwóch ostatnich sezonów. Wtedy także w sezonie zasadniczym wygrywali niemal wszystko, a potem przyszło spore rozczarowanie. - Dlatego nie ma co mówić takich rzeczy o medalach, bo marzec czy kwiecień wszystko zweryfikuje. Niestety, nie jest to sprawiedliwe, ale jest, jakie jest - rzucił na koniec.
Już w środę (4 grudnia) Górnik stanie do walki o kolejne ligowe punkty z beniaminkiem Superligi, Grupą Azoty w Tarnowie. Pierwszy gwizdek o godzinie 18:00.