Na pierwszą bramkę Szwedzi musieli czekać niemal pięć minut. Wcześniej w pewnych wydawałoby się sytuacjach ich rzuty bronił Alfredo Quintana między słupkami. Jego koledzy mieli jednak swoje problemy w ataku i przez to nie zdołali zbudować sobie przewagi. Reprezentacja Portugalii znakomicie wykorzystała grę w przewadze, rzucając dwa razy do pustej bramki rywali. Był to początek budowania sobie niewielkiego zapasu bramkowego.
Gracze z Półwyspu Iberyjskiego dwa razy kończyli ataki po efektownych wrzutkach nad pole bramkowe. Ze środka rozegrania rzutem z dystansu skutecznie raził Joao Ferraz. Za to przeciwnicy często grali ze swoim potężnym obrotowym Andreasem Nilssonem. Kończyło się zwykle karnym, a czasem jeszcze wykluczeniem dla obrońcy. W ekipie Trzech Koron przez pierwsze trzydzieści minut kiepsko spisywali się obaj golkiperzy. Dopiero w samej końcówce pierwsze obrony zanotował Andreas Palicka. Wcześniej niewiele lepiej grał Mikael Appelgren.
Zobacz także: Austriaków zgubiło fatalne 10 minut. Chorwaci wiceliderem grupy
Przewaga, nie gwarantująca jeszcze wygranej, ciągle była po stronie podopiecznych Paulo Pereiry. W reprezentacji Szwecji wspomniany już obrotowy Nilsson włączył się z celnymi rzutami. Inni z jego drużyny zbyt często nie radzili sobie z wysoko wysuniętą portugalską defensywą. W 43. minucie przewaga sięgnęła siedmiu trafień. Portugalczycy byli bardzo skuteczni w swoich atakach.
Wypracowana przewaga w ostatnich minutach jeszcze wzrosła. Szwedzcy kibice byli wyraźnie zaskoczeni i sfrustrowani takim obrotem sprawy. Ich pupile zupełnie przestali trafiać, robiąc przy tym bohaterów z obu bramkarzy rywali. Nie dziwi więc, że wspomniany na początku Quintana odebrał po zakończeniu spotkania nagrodę dla MVP.
ME 2020, grupa II, 1. kolejka:
Portugalia - Szwecja 35:25 (15:12)
Najwięcej bramek dla Portugalii: Joao Ferraz i Rui Silva - po 6; dla Szwecji: Andreas Nilsson i Daniel Pettersson - po 4.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Miły gest koszykarza z NBA doprowadził małych fanów do łez