Liga Mistrzów. Bidasoa Irun - Orlen Wisła Płock. Złudny komfort. Awans na wyciągnięcie ręki

WP SportoweFakty / Krzysztof Benetrowicz / Na zdjęciu: Niko Mindegia
WP SportoweFakty / Krzysztof Benetrowicz / Na zdjęciu: Niko Mindegia

Przed rokiem jechali do Danii skazywani na ścięcie, a wrócili w glorii zwycięzców. Tym razem Orlen Wisła Płock jest na dobrej drodze do najlepszej szesnastki Europy. "Wystarczy" obronić siedem bramek przewagi.

Domowy mecz chyba nie mógł ułożyć się lepiej. Wisła dominowała właściwie od początku, trzymała rywala w garści i ani razu nie pozwoliła mu na poważnie dojść do głosu. Siedem bramek to wymarzona przewaga, pewnie w Płocku organizowano by już powoli wyjazd do Veszprem na mecz kolejnej rundy, ale Nafciarze dobrze wiedzą, jak bardzo taki komfort może być złudny.

Niemal dokładnie rok temu wicemistrzowie Polski jechali do Danii na rewanż z Bjerringbro-Silkeborg. Nastroje? Pogrzebowe, bo w pierwszym spotkaniu Wisła nie istniała, przegrała 22:26. W dodatku w drugim starciu nie mógł zagrać zawieszony Renato Sulić, szybko posypały się czerwone kartki (dwie), zostało mniej niż 30 minut na odrobienie aż sześciu goli. To nie mogło się udać, a jednak. Adam Morawski utrzymywał ok. 70 proc. skuteczności w bramce. Kontra za kontrą, spokojnie rozprowadzane akcje i Wisła dopadła Bjerringbro. Zwycięstwo w takich okolicznościach to jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Wisły.

Nic dziwnego, że trener Xavier Sabate studzi emocje. - Nasze zespoły nie dzieli aż tak duża różnica i ten wynik jest dla nas bardzo niebezpieczny - powiedział Hiszpan po pierwszym meczu. Trener dba o koncentrację, stąd wypowiedzi w takim, a nie innym tonie. Z drugiej strony Bidasoa nie pokazała w Płocku nic, co pozwalałoby myśleć o sportowym przewrocie.

ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"

- Gdybyśmy rok temu sami nie przeżyli epickiego powrotu z Bjerringbro-Silkeborg, myślami bylibyśmy już pewnie w TOP16 Ligi Mistrzów. Nie chcemy podzielić losu Duńczyków. Siedem bramek wydaje się solidną zaliczką, ale to bardzo mylące. Nie takie historia widziała piłka ręczna. Ten mecz będzie rozgrywał się w naszych głowach. Nie możemy kalkulować, nie możemy w żaden sposób odpuścić na samym początku meczu, aby Hiszpanie nie "poczuli krwi" - komentuje kapitan Nafciarzy, Michał Daszek.

Na razie Wisła uporała się z pierwszą trudnością - logistyczną. Płocczanie przez śnieżycę utknęli na lotnisku w Monachium. Do Irun dotarli dzień przed meczem, odbyli jeden trening i przy wsparciu kilkudziesięcioosobowej grupy z Płocka ruszą po awans do najlepszej szesnastki w Europie.

ZOBACZ: Polska musi przygotować się na starcia z potęgami
ZOBACZ: Kolejny wielki turniej w Polsce

Bidasoa Irún - Orlen Wisła Płock / 29.02.2020, godz. 16.00

Pierwszy mecz: 32:25 dla Wisły

Komentarze (8)
avatar
WISŁA1947
29.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Do boju Wisełko!Awans jest nasz! 
handWeeDball
29.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jak wygraja to bedzie smutek ze trzeba ich bedzie ogladac jeszcze 2 razy ;p 
avatar
K_i_b_i_c
29.02.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
A jak wygrają zmarnowany weekend w Kielcach :) 
handWeeDball
29.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jak przegraja to bedzie duzy smiech ;D 
robcio 2450
29.02.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
To bedzie cud w irun