Odkąd w marcu zawieszono rozgrywki Bundesligi, mówiło się, że Fuechse Berlin jest drużyną, która najbardziej odczuła skutki kryzysu (głównie z powodu pustych trybun i braku wpływu z biletów). Wciąż nie wiadomo, czy zaplanowany na początek października start nowego sezonu odbędzie się z udziałem kibiców.
Jeśli fani nie weszliby na trybuny, to Lisy byłyby w dużych tarapatach. Otwarcie powiedział o tym menadżer berlińczyków Bob Hanning.
- Rozważamy też przelanie środków na konta zawodników, pozbycie się zaległości, ale jednocześnie niezgłaszanie się do procesu licencyjnego w Bundeslidze. Tak jak stało się to 16 lat temu (gdy Fuechse ponownie wspinało się w hierarchii od 2. Bundesligi - przyp. red.) - powiedział Hanning w wywiadzie dla magazynu "Focus".
Z powodu braków w kasie Fuechse musiało zrezygnować ze Stipe Mandalinicia. Spekulowano też, że to nie ostatnie nieplanowane odejście z Berlina.
Ze stolicy płyną również lepsze wieści. Mistrz Europy 2016 Simon Ernst podejmie kolejną próbę powrotu do gry po zerwaniu więzadeł krzyżowych w kolanie. 26-letni rozgrywający trzy razy przechodził rehabilitację po tym poważnym urazie.
ZOBACZ:
W Kielcach na razie bez sponsora tytularnego
Reprezentant Szwecji w Rhein-Neckar Loewen
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!