Andreas Wolff: Widzę, jak prezes Servaas walczy o klub [WYWIAD]

- Nawet jeśli tracisz trochę pieniędzy, co możesz zrobić? Przestać grać? Widzę, jak prezes walczy o klub. To się liczy - mówi Andreas Wolff. Niemiec opowiada także o "nudnej" Lidze Mistrzów, kibicach rywali, nowym KS Kielce oraz fascynacji e-sportem.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Andreas Wolff WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Andreas Wolff
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Przedsezonowe treningi to najcięższy okres w roku?

Andreas Wolff, bramkarz i kapitan KS Kielce: Nie, kocham ten czas! Myślę o nim w ten sposób: po pierwszych dniach umieram, ale potem uświadamiam sobie, że to jest to miejsce, w którym chcę być i nie zamieniłbym tego na nic innego. Kocham poszerzać swoje limity, czuć postęp, być z chłopakami z drużyny, rozmawiać. Tak naprawdę to najfajniejszy okres w roku. Czuję, że coś zrobiłem, ból współdzieli się z resztą ekipy. Do tego nie ma jeszcze presji związanej z wynikami, sezon wydaje się tak daleko, można po prostu cieszyć się treningami i dobrze się bawić.

Nienawidzę za to biegania na długich dystansach. To dla mnie po prostu nudne. Wolę sprinty. Teraz w hali musimy dodatkowo zawracać sto tysięcy razy, to wyczerpujące. Oczywiście, dla bramkarza ważne jest, by pozostawać generalnie w formie, ale bieganie już nie aż tak. W kolejnej części przygotowań na pewno ja, Mateusz (Kornecki - red.) i Miłosz (Wałach - red.) zaczniemy swoje specjalne, bramkarskie treningi.

Może mówi pan tak, bo od poprzednich treningów z drużyną minęło prawie pięć miesięcy!

Jestem bardzo szczęśliwy, że sezon się zaczął i wróciliśmy do pracy. Tęskniłem za treningami. Piłka ręczna to nasza praca, ale przede wszystkim pasja, największe hobby. Niemożność uprawiania jej przez cztery czy pięć miesięcy była dziwna, więc jestem bardzo podekscytowany po powrocie do zespołu. Nawet jeśli głównie biegamy! Nie ma światła bez cienia. A podczas kwarantanny mój pokój nigdy nie był cichy! Cały czas rozmawiałem ze swoimi przyjaciółmi przez Internet, streamowałem Call of Duty, więc miałem trochę kontaktu z ludźmi. Oczywiście, nie takiego, do jakiego byliśmy przyzwyczajeni, ale zawsze coś.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!

W tym czasie trenowałem sam. Trener Paluch wysłał nam plan treningowy, widziałem go, ale miałem już swój! Zacząłem realizować go znacznie wcześniej. Oba zakładały jednak mniej więcej to samo, sam miałem nawet więcej siłowni. Myślę, że trener nie miał nic przeciwko temu. Wie, że jestem profesjonalistą, tydzień czy dwa nicnierobienia nie były żadną opcją. Zawsze przynajmniej ćwiczyłem na siłowni, kiedy bieganie po lesie było zabronione i nie można było wychodzić z domu.

Mówi pan, że dużo rozmawiał przez Internet. W trakcie pandemii często odnawialiśmy stare znajomości. Do kogo ma pan najmniej spodziewany numer telefonu w kontaktach?

Nie wiem czy to takie nieoczekiwane, ale mam numer do Manuela Neuera (bramkarza Bayernu Monachium - red.). Spotkaliśmy się chyba dwa razy w życiu. Mamy kontakt od czasu do czasu, ale nie regularnie. Spotkaliśmy się, kiedy pojechałem do Monachium na wywiad o tym czym różni się praca bramkarza piłki nożnej od piłki ręcznej. Porozmawialiśmy, wymieniliśmy się telefonami. Byłem potem jeszcze w Monachium na meczu Bayernu z Atletico, ale się już nie spotkaliśmy.

Mówią, że pan jest Manuelem Neuerem piłki ręcznej!

(śmiech) Tak, wiem!

Być może niemieccy kibice w nadchodzącym sezonie będą musieli wybierać, kogo oglądać. Zamiast w weekendy, Liga Mistrzów grać będzie na tygodniu, terminy nakładają się z Ligą Mistrzów piłkarzy nożnych. To nie będzie problem dla kibiców?

Polskich klubów w piłkarskiej Lidze Mistrzów nie ma… A na poważnie, to nie problem. Piłka nożna jest tak wolnym sportem, że można ją śledzić, nie oglądając każdej sekundy meczu. Dziś każdy ma telewizor i smartfon, tablet czy laptop. Można oglądać dwa mecze jednocześnie, dlatego nie martwię się tą zmianą. Kibice piłki ręcznej wciąż będą nas oglądać. Dla zawodników to może nawet i lepiej, bo wszystko będzie bardziej strukturalne. Będą określone dni przeznaczone na Ligę Mistrzów i terminy dla ligi. Wcześniej mogło się to pomieszać. To działa też dla kibiców: kiedy włączą telewizję w środy i czwartki wieczorem, będą z góry wiedzieli, że mogą obejrzeć handball.

Zmian jest więcej. Okrojenie Ligi Mistrzów do zaledwie 16 zespołów to też dobry pomysł? KS Kielce zagra w grupie z Mieszkowem Brześć już piąty rok z rzędu. Jak dla mnie nuda.

Myślę podobnie. Liga Mistrzów powinna być bardziej wyjątkowa. W futbolu to akurat jest świetnie rozwiązane: jednego roku można zagrać z Barceloną, ale kolejnego z Juventusem, a jeszcze potem z Atletico. Za każdym razem mierzy się z innymi zespołami, rzadko trafia się na tych samych rywali. Dzięki temu konfrontacje z największymi są czymś wyjątkowym. A jeśli my już w fazie grupowej gramy hity z gigantami, to traci to swoją wyjątkowość. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby wpuszczenie do LM więcej zespołów i stworzenie więcej grup. Może nawet jak na mistrzostwach Europy zagrać systemem dwóch faz grupowych? Wszystko po to, by bardziej zmieszać zespoły.

Jedno pozostaje niezmienne, czyli wasze ambicje, prawda?

Tak, oczywiście. Jak co roku chcemy wygrywać każdy mecz i każde rozgrywki. Mamy świetny zespół, jesteśmy bardzo ambitni i głodni sukcesu. W Europie jest wiele topowych teamów, ale my na pewno jesteśmy wśród nich. Mamy za sobą rok wspólnej gry, myślę więc, że będziemy jeszcze silniejsi. Sam nigdy nie byłem w Final Four. Bardzo chciałbym tam awansować i tego doświadczyć. I wygrać rzecz jasna. W zeszłym sezonie było blisko, wiemy, jak to się potoczyło.

Na któryś mecz w LM czeka pan szczególnie? I dlaczego na Flensburg?

(śmiech) To prawda! Bardzo czekam na mecz z Flensburgiem. Po pierwsze, to będzie nasz otwierający mecz, który zadecyduje jak zaczniemy rozgrywki. Wygrana pozwoli nam nabrać pewności siebie i wiatru w żagle. Pokażemy do tego wszystkim, że jesteśmy mocni i trzeba się z nami liczyć. Dlatego ten mecz będzie taki ważny. Tak jak dla mnie: Niemca, byłego zawodnika THW Kiel, który ma "specjalną" relację z kibicami Flensburga. Na pewno mnie tam nie zapomnieli. O ile moje przyjęcie w Kilonii było bardzo miłe, tutaj będzie odwrotnie. Ale lubię ten hejt płynący z trybun.

Co zaszło między panem a kibicami Flensburga?

Za każdym razem prowokowali nas cały mecz. Kiedy grałem tam po raz pierwszy w barwach THW, krzyczeli do mnie non stop, nawet podczas rozgrzewki, kiedy byłem w swoim narożniku. Pomyślałem: "Okej, bardzo interesujący fani". Flensburg to jeden z najsilniejszych zespołów w Bundeslidze i w Europie, samo to czyni ich świetnym rywalem, ale ich "wyjątkowi" kibice dodają smaczku.

"Derby Północy" THW Kiel z Flensburgiem to odpowiednik naszej "Świętej Wojny" między Kielcami a Płockiem. Może pan porównać te mecze?

Jest tak samo. Kibice też obrażają zawodników, tak samo czuje się hejt. Myślę, że kibice z Kielc nie idą tak daleko, jak ci z Płocka. Kiedy pojechaliśmy tam na mecz, słyszałem, że "Lijo" (Krzysztof Lijewski - red.) czy "Kaczka" (Mariusz Jurkiewicz - red.) mieli swoje własne przyśpiewki. Fani krzyczeli do nich różne rzeczy. Podobnie było w relacji Kiel-Flensburg. Kilończycy nie lubią swoich rywali, ale ich nie obrażają, co robią ci drudzy. Rozumiem kibicowanie przeciwko rywalom, dokuczanie im, to część sportu. Ale obrażanie zawodników personalnie jest przekroczeniem granicy. Do tego widziałem, że często krzyczą naprawdę młodzi ludzie, dzieci, które kopiują od dorosłych. Gdybym był rodzicem, ostro bym zareagował.

Skoro już rozmawiamy o Wiśle - płocczanie nieźle się wzmocnili. Rywalizacja będzie jeszcze bardziej zacięta niż przed rokiem, kiedy to i tak raz zdołali z wami wygrać.

To nasz największy rywal. Wszystko będzie zależeć od formy danego dnia. Na pewno znów czeka nas bardzo trudny mecz w Płocku. W Kielcach w zeszłym sezonie pokonaliśmy ich bardzo łatwo, ale myślę, że to był wyjątek. Wisła przygotowywała się wtedy do Ligi Mistrzów i do play-offów, nie zagrali na 100 proc. Nie przyjechali do Kielc wygrać, tylko zagrać dobry mecz, liczyli, że może coś się wydarzy. Ale nic dobrego ich nie spotkało i chyba poddali się po 15 minutach. Teraz będzie inaczej, nastawiam się na walkę do upadłego.

Play-offów już nie będzie.

Nie grałem play-offów, więc nie mogę tej zmiany ocenić w pełni. Ale już w Bundeslidze nie byłyby one dobrym pomysłem, byłyby zbyt wyczerpujące. Myślę, że klasyczny system mecz i rewanż jest najbardziej fair, bo liczy się każdy mecz. Nie ma tylko dwóch dni, które decydują o całej lidze. Wiem, że w Polsce drużyny z Kielc i Płocka bardzo, bardzo rzadko przegrywają z innymi, ale to jest to, co czyni Bundesligę tak fascynującą: Kiel może wygrać z Flensburgiem, ale potem stracić punkty z kimś z dołu tabeli. Zdarzają się zwycięstwa dużą liczbą bramek, ale zazwyczaj są to mecze na styku.

Graczom z zagranicy zależy w ogóle na wygraniu polskiej ligi czy liczy się tylko Liga Mistrzów?

Oczywiście, że mi zależy. Tytuł z zeszłego sezonu jest moim pierwszym w ogóle, Bundesligi nigdy nie wygrałem. Poza tym nienawidzę przegrywać, nieważne w jakich rozgrywkach.

Na drugiej stronie Andreas Wolff opowiada o atmosferze w KS Kielce, problemach finansowych klubu oraz o swojej drugiej pasji, e-sporcie.

Czy sądzisz, że planowana konferencja KS Kielce rozwiąże w pełni problemy klubu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×