29-letni golkiper całkowicie usunął się z piłki ręcznej w ostatnich dwóch sezonach. Odkąd Vardar Skopje rozwiązał z nim kontrakt w 2018 roku, Strahinja Milić zniknął z radarów. Teraz, w wywiadzie dla rakomet24.mk, Serb zapowiada swój powrót. I przy okazji rozlicza się z przeszłością.
- Jeżeli chciałem dalej bronić, zostałbym w Vardarze - zaczyna swoją opowieść Milić. - To złożona historia. Miałem kilka niewyjaśnionych spraw z całym szczypiorniakiem i szczerze mówiąc to potrzebowałem półrocznych wakacji. Nie chodziło o to, że osiągnąłem nie wiadomo co, ale cała moja pasja do piłki ręcznej znikła. Tyle, że te sześć miesięcy zmieniło się w dwa lata.
Bramkarz wagi (zbyt) ciężkiej
Przypomnijmy, że kontrakt Milicia z macedońską drużyną został rozwiązany ze względu na zbyt dużą wagę Serba. Władze Vardaru wielokrotnie zwracały zawodnikowi na to uwagę, łącznie z karami dyscyplinarnymi. Na nic to się jednak zdało i szefostwo klubu ze Skopje sięgnęło po drastyczne środki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
- Największym błędem był sposób odejścia z Vardaru. Zrobiłem kilka głupich rzeczy, ale gdybym odszedł ze Skopje od razu po wygraniu Ligi Mistrzów, prawdopodobnie teraz bym gdzieś spokojnie bronił w innym klubie - komentuje Milić dla portalu rakomet24.mk.
I od razu dodaje: - Problemy pojawiły się dużo wcześniej, niż oficjalna nadwaga. Byłem uparty, nie miałem ani sił ani ochoty, żeby się za siebie zabrać. Nie chciałem zrzucić wagi i rozstałem się z klubem. Ważyłem aż 216 kilo. Były też inne problemy, ale o nich nie chcę na razie mówić.
- Nie byłem wystarczająco silny mentalnie, żeby to wszystko uporządkować. Jeżeli kogoś należy za to winić, to tylko mnie - kończy Milić.
Biznesmen, muzyk, bramkarz
Po latach spędzonych w Skopje nazwisko Milicia nie było anonimowe. Nic więc dziwnego, że w trakcie swojego urlopu miał zapytania o powrót do gry - w tym od Veselina Vujovicia, który wtedy prowadził Zeljeznicar Nisz.
- Nie zaakceptowałem wtedy tej propozycji. Szanuję Vujovicia, gdy przyszedłem do Vardaru był moim trenerem. Rozmawialiśmy, ale powiedziałem mu, że nie czuję pasji do piłki ręcznej w tym momencie. W takiej sytuacji wiedziałem, że nie mogę pomóc - mówi serbski bramkarz.
Milić nie ociągał się podczas ostatnich dwóch lat. Wystąpił w teledysku, prowadzi firmę dostarczającą materiały biurowe. Teraz jednak jest gotów wrócić do gry, a jego następnym przystankiem może zostać Partizan Belgrad.
- Kilka dni temu spotkałem się z dyrektorem Partizanu, z którym rozmawiałem o moim powrocie do piłki ręcznej. Miałem już jedną sesję treningową z zespołem. Chcę wrócić krok po kroku, zobaczyć, czy pasja do szczypiorniaka wróci i czy będę mógł to łączyć z prowadzeniem firmy - dodaje bramkarz.
- Kto wie, może zobaczycie mnie w koszulce Partizana w następnym sezonie - zakończył rozmowę z macedońskimi mediami Milić.
Czytaj także:
-> przegląd SMS-ów w Cetniewie
-> Wisła zaczyna sparingi