Władze PGNiG Superligi zdawały sobie sprawę, że przeprowadzenie sezonu 2020/21 w dotychczasowej formie - z fazą play-off - właściwie graniczy z cudem, bo przy dużym natłoku spotkań i występach polskich klubów w europejskich pucharach dość prawdopodobne, że koronawirus może pokrzyżować szyki i przedłużyć zmagania. Dlatego zdecydowano się na najbardziej sensowny scenariusz - skrócenie rozgrywek do 26 kolejek. Każda nieoczekiwana strata punktów zaboli zatem podwójnie.
Z tego względu od początku wszystkie ręce na pokład. Przy takiej stawce sezon zapowiada się najciekawiej od dawna, przez pierwsze miesiące właściwie nie będzie spotkań o słynną pietruszkę. A to szczególnie wiosną nie było regułą.
Układ sił niby się nie zmienił, ale lato mogło przyprawić o zawrót głowy. A w Kielcach nawet o zawał. Zagraniczne media już typowały, gdzie rozpełzną się gwiazdy VIVE, bo w trakcie pandemii portmonetka zrobiła się pusta. Prezes Bertus Servaas musiał ratować swój interes kosztem klubu, na konferencji prasowej rysował pesymistyczną wizję odejść i zawierzył zespół życzliwości ofiarodawców, po czym... doprowadził do końca negocjacje z nowym sponsorem tytularnym. Co jak co, ale polski biznesmen holenderskiego pochodzenia zawsze spadnie na cztery łapy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
W Płocku już powoli rozkoszowali się perspektywą odzyskania tytułu po 10 latach, ale Łomża VIVE Kielce przygotowała na tyle mocny skład, że powinna walczyć o najwyższe cele nie tylko w Polsce. Nicolas Tournat "zjadał" ligowych obrońców w sparingach, a nie pokazał się jeszcze kontuzjowany islandzki diament Haukur Thrastarson. Nafciarze nie czekali oczywiście na upadek głównych rywali, także poczynili solidne wzmocnienia. Trener Sabate wykorzystał znajomości w Veszprem i sięgnął po jednego z najlepszych obrońców w Europie, Mirsada Terzicia. Już zostawiając bośniackiego weterana, Wisła - do czego nie przyzwyczaiła przez ostatnie lata - wreszcie buduje z głową. Nie na najbliższy sezon, czego dowodem jest pozyskanie od 2021 roku Siergieja Kosorotowa i rozmowy z Zoltanem Szitą o nowym kontrakcie. Może niepokoi trochę przedłużająca się absencja Davida Fernandeza (od którego oczekuje się stabilniejszej formy niż w przypadku Żigy Mlakara), ale Hiszpan ponoć ma niedługo pomóc Wiśle.
Płocko-kielecka wojenka będzie trwała do ostatniej kolejki, o ile do towarzystwa nie wtrącą się Azoty Puławy. Dla drużyny Larsa Walthera powrót na trzeci stopień podium po dwóch latach to cel minimum. Przecież nie buduje się drużyny naszpikowanej reprezentantami Polski, z mentorem i kapitanem Michałem Jureckim, by tułać się w środku stawki. Pytanie też, jak Azoty zniosą Ligę Europejską, w poprzednich sezonach nieraz dopadała ich powyjazdowa czkawka.
Ta trójka dość mocno odskoczyła reszcie, ale dwa poprzednie sezony na papierze miały rozstrzygnąć się między etatowymi medalistami. Raz wyskoczyła Gwardia Opole, przed rokiem w Górniku rozbłysnął Szymon Sićko. Ci pierwsi liżą rany po pandemicznych cięciach, z kolei zabrzanie już bez sponsora tytularnego NMC i dotychczasowego lidera. Trener Marcin Lijewski musi liczyć, że objawi mu się nowy superstrzelec z obecnej kadry, bo nie znaleziono następcy Sićki.
Warto obserwować, jak sprawdzi się polska koncepcja w Kaliszu, gdzie trener Tomasz Strząbała skusił mniej lub bardziej sobie znanych graczy z niezłym dorobkiem w Superlidze. Bartłomiej Jaszka spróbuje w Kwidzynie stworzyć mieszankę wybuchową ze zdolnej młodzieży i starych lisów Superligi.
Dla niemal połowy uczestników celem nr 1 będzie jednak utrzymanie. Spadnie ostatnia drużyna, ale w Mielcu, Tarnowie, Piotrkowie czy Gdańsku ta perspektywa i tak dostarcza dużych emocji. Pożegnanie z Superligą może oznaczać wieloletni rozbrat z piłką ręczną na najwyższym poziomie.
5.09 (sb.):
Grupa Azoty Tarnów - KS Azoty Puławy / godz. 14.15
Sandra Spa Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock / godz. 17.30
KPR Gwardia Opole - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski / godz. 18.30
ZOBACZ:
Nafciarze chcą skończyć z niemocą
Piotrkowianin wyjdzie z cienia?