Oba zespoły przystępowały do premierowego starcia w sezonie 2020/2021 w PGNiG Superlidze Kobiet świadome atutów i słabości rywalek. W okresie przygotowawczym dwukrotnie ze sobą sparowały (dwie wygrane Startu). - Mecze o punkty są już zupełnie inne niż sparingowe. Wtedy nie gra się już dużą liczbą zmian, na boisku trzyma się te zawodniczki, które są najmocniejsze danego dnia - ocenił Andrzej Niewrzawa.
Trener gospodyń w czwartkowe późne popołudnie miał do dyspozycji zaledwie 13 szczypiornistek. Nie mógł skorzystać z bramkarki Magdalini Kepesidou oraz raptem 19-letniej skrzydłowej Nikoli Szczepanik. Jego vis'a vis, Adrian Struzik, posłał w bój 15 zawodniczek.
I jedne, i drugie już od pierwszych minut miały spore problemy ze skutecznością. Inna sprawa, że niektóre trudniejsze rzuty padały łupem Aleksandry Krebs czy też Wioletty Pająk. Miejscowe starały się grać wolniej, długo szukały sobie dogodnych pozycji, by umieścić piłkę w siatce. Nic dziwnego, że w pierwszym kwadransie kilka razy straciły okazję do zmiany wyniku poprzez odgwizdanie gry pasywnej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidze
Koszalinianki próbowały korzystać z interwencji Krebs, ale kontra przeważnie kończyła się niepowodzeniem. W 20. minucie tablica świetlna wskazała już stan 8:4. To była najwyższa przewaga Startu w tym fragmencie meczu. Reakcja Struzika odniosła skutek. Chwilę później oglądaliśmy najładniejszą akcję spotkania, którą zakończyła Hanna Rycharska. Elblążanki szybko zmarnowały cały swój trud, bo w 26. minucie musiały odrabiać straty 9:10. Ostatecznie jednak na przerwę zeszły na małym plusie.
O ile w pierwszej połowie można było mieć sporo zastrzeżeń do gry Alony Szupyk, tak po zmianie stron rozgrywająca szybko zaczęła poprawiać swoje indywidualne statystyki. Od razu przełożyło się to na rezultat na tablicy świetlnej (16:12). Wydawało się, że miejscowe tym razem nie popełnią błędu podobnego do tego z pierwszych 30 minut rywalizacji z Młynami Stoisław. Koszalinianki jednak złapały kontakt, ale do wyrównania nie zdołały już doprowadzić.
Przyjezdne częściej traciły piłkę, raziły też nieskutecznością i to w sytuacjach stuprocentowych. Bo jeśli nie trafia się z linii 7. metra (Rycharska, Anna Mączka), trudno marzyć o korzystnym rozstrzygnięciu. Na 8 minut przed końcem o kolejną przerwę poprosił Struzik. To był ostatni moment, kiedy można było coś zmienić (22:18). Niewrzawa także na wszelki wypadek poprosił jeszcze o chwilę rozmowy i koncentracji. Barbara Choromańska ostatecznie dopełniła formalności.
PGNiG Superliga Kobiet, 1. kolejka:
EKS Start Elbląg - Młyny Stoisław Koszalin 26:24 (12:11)
Start: Pająk, Markawa - Choromańska 1, Świerczek 4 (2/3), Waga 3 (1/1), Bojicic, Gędłek 1, Pękala 5, Szupyk 7 (1/1), Dronzikowska 1 (0/1), Stapurewicz 2, Jaszczuk, Rancić 2.
Karne: 4/6.
Kary: 10 min. (Waga, Gędłek - 4 min., Szupyk - 2 min.).
Młyny Stoisław: Filończuk, Krebs - Grobelska, Urbaniak 3, Mączka 3 (0/1), Wołownyk 6, Kowalik 5, Rycharska 2 (0/1), Smolich, Borysławska 1, Andriczuk 4 (1/1), Somionka.
Karne: 1/3.
Kary: 10 min. (Wołownyk - 4 min., Kowalik, Andrichuk, Borysławska - 2 min.).
Sędziowie: Mroczkowski (Sierpc), Patyk (Warszawa).
Widzów: 150.
Zobacz także:
--> Długa przerwy chorwackiej gwiazdy piłki ręcznej
--> Kim Rasmussen dostawał pogróżki