Pod wodzą Kimi Rasmussena kobieca reprezentacja Polski była w światowej czołówce. W latach 2013 i 2015 Duńczyk poprowadził kadrę do czwartego miejsca mistrzostw świata. O ile po sukcesach Rasmussen był w Polsce uwielbiany, o tyle po porażkach musiał mierzyć się z hejtem.
Jeśli chodzi o sukcesy, to duński trener pracę w Polsce wspomina pozytywnie, ale w pamięci ma również te gorsze chwile. Wtedy dostawał różne wiadomości od "kibiców".- Nawet jeśli wśród 10 milionów wspierających cię ludzi znajdzie się tylko 10 osób narzekających, to i tak zapamięta się tylko te negatywne komentarze. Dla mnie to, co dzisiaj dzieje się w mediach społecznościowych - ta rosnąca skala okrucieństwa - jest niedopuszczalne - powiedział Rasmussen, którego cytuje "Fakt".
Rasmussen wspomniał m.in. o życzeniach śmierci dla jego dzieci. Szkoleniowiec nie ukrywa, że takie wiadomości powinny być ścigane prawnie. - Powinny się tym zająć odpowiednie służby albo rząd powinien wprowadzić jakieś regulacje. To niedopuszczalne, żebym dostawał wiadomości, w których ludzie życzą śmierci moim dzieciom albo piszą, że powinienem rzucić się z mostu. Dlaczego takie zachowanie ma być legalne i akceptowane?! - grzmi Duńczyk.
Rasmussen po czterech latach wrócił do pracy w Polsce. Jest trenerem MKS Perły Lublin, z którą chce walczyć o sukcesy w europejskich pucharach. Hejtem nie zamierza się przejmować i brać do siebie tego, co czyta w wiadomościach od fanów.- Najważniejsze to nie dać się stłamsić tym mało inteligentnym ludziom - dodał Rasmussen.
Czytaj także:
Piłka ręczna. Marcin Markuszewski w kadrze młodzieżowej. Pierwsze zgrupowanie nowego sztabu
PGNiG Superliga Kobiet: thriller na otwarcie. Piotrcovia Piotrków Trybunalski zatrzymała MKS Zagłębie Lubin!
ZOBACZ WIDEO: ZAKSA zdobyła Superpuchar Polski. Zatorski: Cieszymy się z każdego trofeum, nie chcemy osiadać na laurach