PGNiG Superliga. Xavier Sabate: To dziwny sezon, ale nie ma wymówek dla porażek jak w Szczecinie (wywiad)

Orlen Wisła sezon zaczęła falstartem. - Biorę pełną odpowiedzialność. Dla takich porażek nie ma wymówek - mówi Xavier Sabate. Rozmawiamy też o "dziwnym" sezonie, "niekorzystnym" zapisie o dwóch Polakach na boisku czy "realistycznym" projekcie Wisły.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
zawodnicy Orlen Wisły Płock WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: zawodnicy Orlen Wisły Płock
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Ile razy obejrzał pan przegrany mecz w Szczecinie (24:26 z Sandrą Spa Pogoń Szczecin)?

Xavier Sabate, trener Orlen Wisły Płock: Dwa. Na żywo i raz do analizy.

Tylko? Jakie wnioski?

Wystarczy przeanalizować raz, bo zwyczajnie nie trzeba więcej i nie ma się też co zadręczać. To był mecz, który musieliśmy wygrać i biorę pełną odpowiedzialność za to, że tak się nie stało. Nie sądzę jednak, że przegraliśmy, bo byliśmy zmęczeni. Na to złożyło się kilka spraw: Pogoń zagrała bardzo dobrze, to trzeba im oddać. Pokazali swój bardzo fizyczny handball, sędziowie im na to pozwolili, a my nie wiedzieliśmy za bardzo, jak odnaleźć się w takiej grze przy takim sędziowaniu. Ale musimy być ponad takimi rzeczami i z doświadczeniem, jakie mamy, powinniśmy byli wygrać mimo wszystko i to udowodnić. Nie ma wymówek dla takich meczów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się

Niestety, sport to nie matematyka. Nie pomogła nam nasza bramka, więc nie mogliśmy biegać do kontr, zabrakło rytmu, to był nasz pierwszy oficjalny mecz po przerwie. To wszystko złożyło się na taki występ, w którym nie pokazaliśmy naszej dojrzałości. Należy jeszcze raz przeprosić fanów i pracować dalej.

Porażka - jak zawsze - obudziła dyskusje czy Wisła idzie w dobrym kierunku.

Powtarzam, odkąd trafiłem do Płocka, mamy wspólny projekt oraz klarowne idee i cele. Potrzebujemy czasu, to kluczowa kwestia. Żeby móc skutecznie rywalizować z bogatszymi, musimy dobrze zaplanować i realizować to krok po kroku. Bądźmy szczerzy - z tym, co mamy, nie możemy oczekiwać spełnienia najwyższych celów. Jedyną formą, dzięki której możemy zbliżać się do najlepszych, jest praca. Nie możemy z miejsca zakontraktować 2-3 najlepszych graczy na świecie jak PSG. Dobrze pracując, możemy się rozwijać. My - zawodnicy i trenerzy - dając z siebie wszystko na treningach i meczach, zarząd w biurach, zdobywając nowe fundusze na utrzymanie składu i jego ciągłą ewolucję.

Zespół dobrze zareagował w kolejnych meczach z Górnikiem i Azotami Tarnów? To już dwa pewne zwycięstwa.

W piłce ręcznej jedna rzecz jest fundamentalna: bramkarze. Wiele razy wygrywali dla nas mecze, ale są tylko ludźmi i czasem grają słabo. Tak było w Szczecinie. Choćby w meczu z Górnikiem Adam Morawski zagrał świetne zawody i mogliśmy grać swoje. Wtedy wszystko jest o wiele prostsze.

Jestem bardzo zadowolony z tego, jak pracuje zespół. Ale w sporcie są rzeczy, których nie możesz kontrolować. Jeszcze przed sezonem spodziewaliśmy się wielu kontuzji, ale kiedy i na kogo padnie? U nas od pierwszego meczu zaczęło się bardzo pechowo, wypadli kluczowi zawodnicy.

Wiadomo już, kiedy wrócą na parkiet? Kontuzjowany jest m.in. Michał Daszek czy duet prawych rozgrywających, David Fernandez i Pregrag Vejin.

Nie. Sam bym bardzo chciał to wiedzieć. Pracujemy najlepiej jak się da i chcemy grać najlepiej jak się da przy obecnych możliwościach. Że chcielibyśmy grać jeszcze lepiej? Jasne. Ale robimy, co możemy.

Oprócz rywali Wisła od początku sezonu walczy z jeszcze jednym przeciwnikiem - zasadą o konieczności posiadania zawsze dwóch Polaków na parkiecie. Dostaliście już dwie kary (w 3 meczach - red.) za jej złamanie. O co chodzi?

Pierwsza w Szczecinie to błąd delegata, który sam to później przyznał. Nie zauważył, że byliśmy na parkiecie w pięciu. Samą decyzję o wprowadzeniu tej reguły podano, jak dla mnie, bardzo późno. Rozmawialiśmy w trakcie presezonu z sędziami, ale nawet oni nie znali jeszcze szczegółów. Chcieliśmy zagrać spotkanie treningowe według tych zasad, ale nikt nie był w stanie ich określić do samego początku ligi. Dlatego nie można też zwalać winy w pełni na delegata, bo wszyscy jeszcze uczymy się i przystosowujemy do tego zapisu. Nie chcę go tu punktować, sprawa jest wyjaśniona. Co do drugiego przypadku, w Tarnowie, to był nasz błąd. Zmieniliśmy złego zawodnika i przez chwilę nie mieliśmy wymaganej liczby Polaków na boisku.

Ten zapis to w ogóle dobra zmiana?

Zależy dla kogo.

Na początek dla Wisły.

To nie. Niech mi pan powie, jaki jest jej cel?

Pomoc polskim zawodnikom, by młodzi dostawali więcej minut na parkiecie. Generalnie, zmuszenie klubów, by inwestowały w Polaków dla dobra naszej kadry narodowej.

Okej. To w takim razie nie uważam, by to coś wam pomogło. Nie sądzę, że Daszek, Krajewski czy Moryto, którzy będą teraz przez nas bardzo eksploatowani, staną się dzięki tej zasadzie lepszymi zawodnikami. Ta zmiana w największym stopniu dotyka dwa kluby: Vive i Wisłę, to my mamy najwięcej zagranicznych zawodników. Reszta zespołów prawie zawsze i tak miała dwóch Polaków na parkiecie. Dla Kielc i Płocka wprowadzenie tego zapisu spowodowało zmianę koncepcji budowy zespołu. Być może nas dotknęło to jeszcze bardziej, bo nie mamy takiego budżetu, by od razu kupić najlepszych Polaków.

Co więcej, jeśli tę zmianę połączymy z drugą, czyli rezygnacją z play-offów, to efekt może być nawet odwrotny. Najlepsi Polacy w Vive i w Wiśle będą grać bardzo dużo, więc mogą być przemęczeni i łapać kontuzje. Dla innych klubów każdy mecz będzie na śmierć i życie, nie będzie nieistotnych gier, jak zdarzało się z play-offami. Nie sądzę, by trenerzy, grając pod ciągłą presją, stawiali chętnie na młodzież. Liczba minut dla młodych może się nawet zmniejszyć. Ale cóż, jest jak jest, trzeba tę zmianę zaakceptować.

Ale brak play-offów to chyba pana ucieszył? Jak rozmawialiśmy rok temu (TUTAJ), to mocno krytykował pan ówczesny system rozgrywek.

Zgadza się, Superliga podjęła w tym zakresie bardzo dobrą decyzję. Raz, że to o wiele bardziej sprawiedliwy system, bo wygrywa ten, kto faktycznie był najlepszy przez cały rok, a dwa, że daje to pewne pole manewru, jeśli wrócą obostrzenia dotyczące koronawirusa i znowu będziemy mieli przerwę w rozgrywkach. Mniej meczów pozwoli mieć bardziej elastyczny kalendarz. Ale przyznam, że dwumecz o tytuł był bardzo dobry marketingowo dla kibiców, sponsorów i widowiska.

No i chyba łatwiej było jednak zaskoczyć Vive. Na przestrzeni całego sezonu będzie jeszcze trudniej przerwać ich dominację.

W jakimkolwiek systemie byśmy grali, to oni zawsze są faworytem. Dodatkowo ten zapis o dwóch Polakach dotyka nas bardziej, bo dysponują większym budżetem. Jeśli walczymy o jakiegoś polskiego zawodnika, zawsze będą w stanie złożyć mu lepszą ofertę. W tym roku także mają ekipę na Final Four Ligi Mistrzów, to jest ich cel. Pokonanie ich to bardzo trudne zadanie, ale mamy swoje atuty, bronie i najważniejsze - pasję i ambicję. Zawsze pracujemy, by wygrać, ale jesteśmy przy tym realistami. Różnica finansowa jest duża, ale będziemy walczyć, iść na wojnę w każdym meczu.

Taka sytuacja, gdy Vive przebija was w negocjacjach, zdarza się często?

Były takie przypadki, ale nie będę mówił po nazwiskach, zwłaszcza, że ci gracze nie są w Płocku. Jedynym znanym przypadkiem jest ten Tomka Gębali, który u nas grał. Chcieliśmy, by został, złożyliśmy mu ofertę, ale nie mogliśmy przebić Kielc. Potem kilka razy staraliśmy się o tych samych graczy i rozumiem, że wybrali inaczej. W końcu każdy myśli najpierw o własnych korzyściach.

Kiedy w wakacje w Kielcach było głośno o problemach finansowych, miał pan cichą nadzieję na zrównanie szans na tym polu?

Po prawdzie to starałem się nie zwracać na to uwagi. Pracuję w Płocku, nie w Kielcach. Myślę, że powinniśmy bardziej skupić się na tym, co się dzieje u nas. Nasz rozwój i chęć pokonania Vive to dwie równoległe sprawy. Pracujemy, by się poprawiać, to jedyna droga do pokonania Kielc i innych bogatszych klubów. Jeśli nie będziemy robić postępów, nigdy się nie uda. Zawsze najpierw patrzymy na siebie.

Na drugiej stronie Xavier Sabate mówi o braku "dzikiej karty" do Ligi Mistrzów, grze w Lidze Europejskiej, nowych twarzach w Wiśle Płock oraz zbliżającym się Final Four Pucharu Polski.

Czy podoba Ci się praca Xaviera Sabate w Orlen Wiśle Płock?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×