Xavier Sabate: Trener nigdy nie ma wakacji. Już myślę o kolejnym sezonie

TOP 16 Ligi Mistrzów i dwa srebrne medale to dorobek Orlen Wisły Płock w minionym sezonie. - To był trudny rok, ale kończyliśmy go będąc już inną drużyną niż we wrześniu - mówi Xavier Sabate. I dodaje: - Teraz będziemy mieć dużo więcej możliwości.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Xavier Sabate Newspix / Piotr Kucza / FOTOPYK / Na zdjęciu: Xavier Sabate
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Co to był za sezon dla Wisły?

Xavier Sabate, trener Orlen Wisły Płock: Na pewno trudny. Przed sezonem mieliśmy dużo zmian w składzie, włączając w to nowego trenera. Mieliśmy jasne cele: finał Pucharu Polski, finał ligi i awans z grupy Ligi Mistrzów. Zrobione. Kiedy to jednak osiągnęliśmy, już chcieliśmy więcej. W Lidze Mistrzów się udało, w kraju - nie.

Czyli sukces z niedosytem?

Cieszymy się bardzo zwłaszcza z wyniku w Lidze Mistrzów, nie sądzę, że wielu spodziewało się, że dojdziemy tak daleko. Wszyscy wiedzieliśmy jak trudna jest droga do tego etapu. Myślę, że każdy podpisałby się pod zakończeniem sezonu w najlepszej szesnastce Europy.

Naszym największym sukcesem tego sezonu jest jednak praca i postęp, jaki zrobiliśmy. Nikt nie może temu zaprzeczyć. Sezon skończyliśmy jako inny zespół niż we wrześniu.

ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. PGE VIVE - FC Barcelona. Blaż Janc: Rywal pokazał klasę, ale nam też należą się gratulacje

By do tego dojść, potrzebne były wpadki jak przegrana w Finlandii czy dwukrotnie w lidze z Górnikiem?

Grając na trzech frontach nie jest łatwo zachować poziom w każdym spotkaniu. To był jeden z naszych pierwszych celów: zagrać dobrze oba spotkania w tygodniu. Czasem się nie udawało i przegrywaliśmy czy to w lidze, czy w Lidze Mistrzów, ale to były sytuacje, kiedy w zasadzie nie mieliśmy czasu odpocząć i przygotować się do tych spotkań. Nie chcę jednak używać tego jako alibi, bo inni mieli podobnie, tylko sygnalizuję przyczynę. W pierwszej części sezonu nie byliśmy jeszcze w stanie ustabilizować formy, wciąż budowaliśmy zespół. Ostatecznie skończyliśmy rundę zasadniczą w lidze na drugim miejscu, podobnie w Lidze Mistrzów, więc te porażki nie miały zbyt dużego znaczenia dla całego sezonu. Ale dały nam dużą lekcję, tak, były potrzebne.

Mówiąc o napiętym kalendarzu, podobno nie lubi pan play-offów.

Prawda. Dla mnie to nonsens. To nie jest fair, że pracę całego sezonu można stracić w jeden tydzień, przez kilka kontuzji albo obniżkę formy. Rozumiem, że to może być bardziej interesujące dla telewizji, kibiców czy dziennikarzy, ale w gruncie rzeczy to naprawdę nie ma sensu. Zwyczajny sezon systemem mecz i rewanż ma nagradzać zespoły, które grały dobrze cały sezon, a o to chodzi przecież w ligach. Dla mnie to najlepsze rozwiązanie, ale na koniec dnia jestem tylko trenerem, nie organizatorem rozgrywek, trzeba się dostosować.

Inna sprawa, że przez play-offy rośnie liczba spotkań, niektórzy zawodnicy są bardzo przeciążeni, bo dochodzi jeszcze kadra i nie ma czasu na odpoczynek. A musimy chronić zawodników, to są gwiazdy tego show. Liczba kontuzji w piłce ręcznej rośnie.

Na Węgrzech też mają play-offy...

Tak, dwumecz o mistrzostwo, ale nie ma półfinałów i ćwierćfinałów. Dwie najlepsze ekipy po sezonie zasadniczym grają o tytuł. Mniej meczów, więcej odpoczynku, a podobne emocje.

Tak czy inaczej, na polskich parkietach Wisła znów musiała zadowolić się dwoma srebrnymi medalami. Czego zabrakło, by pokonać VIVE chociaż w jednym spotkaniu?

Mimo porażek, myślę, że graliśmy dobrze, a momentami nawet bardzo dobrze. Weźmy pierwszy mecz finałów w Płocku, kiedy prowadziliśmy po pierwszej połowie. W drugiej wciąż graliśmy dobrze, ale nie udowodniliśmy tego wynikiem.

Potrzebujemy więcej doświadczenia i obycia w najważniejszych momentach meczów. To pierwsza sprawa. Druga to klasa rywala, bo zawodnicy VIVE są przyzwyczajeni od lat do takich spotkań czy to w Lidze Mistrzów, czy na mistrzostwach z reprezentacją. Byliśmy bardzo blisko kielczan w Płocku czy w Poznaniu, ale oni wygrali końcówki. Tego możesz jednak oczekiwać, gdy sprowadzasz takich graczy, jak Kielce. My musimy skupić się na sobie, nie patrzeć na nich i dalej ciężko pracować. To jedyna droga jaką znam, nie licząc wygranej na loterii.

Ma pan już plan, jak pokonać VIVE za rok?

Pracą. Najpierw musimy wprowadzić nowych graczy, bo będziemy mieli dużo zmian, podobnie przed tym sezonem, zebrać zespół 22 lipca na pierwszym treningu i znów dać z siebie wszystko od "dnia zero".

To będzie już inna Wisła? Odchodzi aż ośmiu graczy, potwierdzono jak na razie cztery transfery do klubu.

Tak, będziemy mieć dużo zmian. Chcemy grać szybciej. Będziemy mieć więcej opcji w ataku i w obronie.

Kiedy trafiłem do Płocka przed tym sezonem, zespół był w zasadzie gotowy, mogłem dodać tylko jednego zawodnika - Nacho Moyę. Jednocześnie już wtedy zaczęliśmy pracować nad nowym zespołem, czego efekty mamy teraz. Podpisaliśmy zawodników z charakterystyką do takiej gry, jaką chcę wprowadzić. Nowi gracze mają też doświadczenie, o którym mówiliśmy i są dobrymi ludźmi. Dadzą nam dużo jakości. Zwłaszcza chodzi o te decydujące fragmenty, bo żeby wygrywać duże mecze, musisz mieć kontrolę w końcówkach.

W tym roku motorem napędowym waszej gry była obrona, ale atak kulał. Nad tym będziecie pracować szczególnie mocno? (Przeczytaj o planach Wisły przed nowym sezonem)

Na pewno będziemy grać inaczej w ataku. W tym sezonie mieliśmy dużo zawodników o bardzo podobnej do siebie charakterystyce. Dlatego podpisaliśmy nowych, innych jeśli chodzi o styl gry zawodników. To da nam więcej opcji.

Ale nie zmieni się jedno: dla mnie wciąż najważniejsza będzie obrona, bo to stamtąd możemy czerpać łatwe bramki - kontry. Jeśli chcesz wygrywać na najwyższym poziomie, musisz mieć ich więcej od przeciwnika, a jedynym sposobem na to jest lepsza obrona. To mój pomysł na piłkę ręczną, moje jej rozumienie. I muszę przyznać, że w pierwszym roku w Płocku spisaliśmy się w tym świetnie. Myślę, że nie przesadzę, mówiąc, że mieliśmy jedną z najlepszych defensyw w Europie.

Mózgiem zespołu ma być Niko Mindegia. To najważniejszy transfer?

To prawda, Niko będzie dla nas bardzo, bardzo ważnym zawodnikiem. Ma niezbędne doświadczenie, jest prawdziwym liderem, świetnie rozumie grę. Do tego jest prawdziwym graczem zespołowym, umie pomóc kolegom, zwłaszcza w trudnych momentach. No i lubi ciężką pracę. Wiążę z nim duże nadzieje i to ma być nasz silny punkt. Razem z Alvaro Ruizem będą stanowić o sile naszego ataku.

Brakuje tylko lewych rozgrywających. Macie kogoś na oku?

Jasne. Toczy się wiele rozmów. To nie tajemnica, że musimy wzmocnić tę pozycję. Ale że nic nie jest podpisane, nie mogę mówić o nazwiskach. Poczekajmy na komunikaty z klubu.

Wisła słynie też z promowania własnych talentów. Ktoś z drugiej drużyny ma szanse przebić się do pierwszej? Już w tym sezonie czasem korzystał pan z młodych Nafciarzy.

Tak, zawsze juniorzy trenują z nami, więc obserwuję ich na bieżąco. W meczach pojawiają się rzadziej, ale to dlatego, że musieliśmy scalić pierwszy zespół. Chciałbym jednak mieć w Wiśle więcej polskich talentów w przyszłości. I myślę, że teraz o to będzie łatwiej, ale nie chcę mówić o konkretnych graczach. To nigdy nie wychodzi na dobre. Widzę jednak kilku chłopaków z dobrymi warunkami i techniką. Najważniejsze dla nich to dalej pracować i pokazywać, że pragną grać w pierwszym zespole. Jestem pewien, że wówczas wcześniej czy później dostaną szansę.

Mówiliśmy już, że odchodzi wielu graczy. To wszystko pana decyzje, czy chciał pan zatrzymać któregoś z nich?

Najpierw chciałbym im wszystkim bardzo podziękować za oddanie dla klubu i walkę na parkiecie. Byliśmy zespołem wojowników ze świetną atmosferą w szatni. Jestem za to bardzo wdzięczny i życzę im jak najlepiej w dalszej karierze. Oczywiście, chciałem zatrzymać niektórych, ale oni albo już wcześniej podpisali kontrakt z nowym klubem, albo nie było nas na nich stać. Teraz więc liczą się już tylko ci, którzy przyjdą i będą z nami w nowym sezonie.

Na drugiej stronie Xavier Sabate opowiada o Final Four LM i kolejnej przegranej Telekomu Veszprem w finale tych rozgrywek. Wspomina swoją porażkę w 2016 roku przeciwko PGE VIVE Kielce, mówi o hiszpańskiej dominacji na trenerskich ławkach, przeprowadzce do Polski i planach na wakacje.

Czy Orlen Wisła Płock w przyszłym sezonie odbierze któryś z tytułów PGE VIVE Kielce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×