Wicemistrzowie z Płocka inauguracyjną wpadkę ze Szczecina (24:26) powetowali sobie już tydzień temu, rozbijając Górnika Zabrze aż 27:18. W Tarnowie Wisła miała rozwiać wszelkie wątpliwości, że po ligowym falstarcie nie ma już śladu, a forma szybko idzie w górę. Gospodarze natomiast, podbudowani ubiegłotygodniowym zwycięstwem nad SPR Stalą Mielec (30:29), chcieli napsuć faworytom krwi. Sandra Spa Pogoń Szczecin pokazała przecież, że można pokusić się nawet o coś więcej.
Początek spotkania jednak nie porwał. Zespoły grały na "zaciągniętym ręcznym", błędy mnożyły się z obu stron. Nafciarze męczyli się w ataku pozycyjnym, widoczny był brak nominalnego prawego rozgrywającego, gdzie dziury łatał głównie Mirsad Terzić (wciąż kontuzjowani są Predrag Vejin oraz David Fernandez). Goście o wiele lepiej czuli się w szybkiej grze w drugie tempo, a rola egzekutora najczęściej przypadała Krzysztofowi Komarzewskiemu. Polak tylko do przerwy trafił sześć razy.
Tarnowianie przeciwstawiali się przyjezdnym bardzo twardą obroną, ale szybko zapłacili za to wysoką cenę - już w 7. minucie czerwoną kartkę obejrzał Jakub Kowalik. W ofensywnych działaniach ekipy Patrika Liljestranda brylował za to Rennosuke Tokuda, autor akcji meczu z 14. minuty, kiedy to Japończyk minął zwodem z obrotem trójkę płocczan, pięknie wykańczając akcję. Wyrównał tym samym wynik meczu na 6 do 6.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 3,5-latka największą fanką Rafała Majki
Różnicę zrobił dopiero Adam Morawski. Reprezentant kraju wszedł do bramki i odbił pierwsze pięć piłek, które leciały w jego stronę. W efekcie gospodarzom do przerwy wyliczono niespełna 40-procentową skuteczność w ataku. Fatalny wynik. Płocczanie nie mogli nie wykorzystać takiej dyspozycji swojego golkipera oraz niemocy rywali. Kilka razy z drugiej linii przyłożył Zoltan Szita i zaraz zrobiło się 12:8. Nafciarze utrzymali taką przewagę do końca pierwszej partii.
Po zmianie stron koncert miedzy słupkami kontynuował Morawski, a po drugiej stronie parkietu uaktywnił się Jeremy Toto. Nafciarze dorzucili trzy bramki z rzędu i przewaga wzrosła do 18:11. Wiślacy zaczęli kontrolować grę i utrzymywali rywali na dystans.
Gospodarzom za nic nie można było odmówić ambicji i walki do upadłego. Szarpał niemiłosiernie Tokuda, ale choć zdobył sześć bramek, to drugie tyle przestrzelił. Podobnie Albert Sanek - liczne gole przeplatał prostymi stratami. Kiedy jednak do ich zmiennej skuteczności swoje trzy gorsze dołożył w bramce Patryk Małecki, gospodarze byli w stanie zniwelować straty do ledwie trzech bramek "na minusie" i zmusić przyjezdnych do ponownego wysiłku (20:23).
W decydującym momencie Nafciarze pokazali jednak dojrzałość, której zabrakło im na przykład w Szczecinie. Na szturm rywali odpowiedzieli trzema szybkimi trafieniami do jednej bramki i zamknęli mecz (27:21). Liderował najskuteczniejszy w meczu Szita (7 bramek). Końcowy rezultat to 27:22 dla Wisły.
Za dwa tygodnie tarnowian czeka kolejne "mission impossible", bowiem w Kielcach zmierzą się z Łomżą VIVE. Nafciarze podejmą wówczas MMTS Kwidzyn.
PGNiG Superliga, 3. kolejka:
Grupa Azoty Tarnów - Orlen Wisła Płock 22:27 (10:14)
Grupa Azoty Tarnów
: Lijestrand, Ciochoń, Małecki - Sanek 6, Mróz, Kowalik, Mrozowicz, Tokuda 6, Dadej 2, Lazarowicz, Majewski, Kużdeba 3, Wajda, Wojdan 2, Pedryc 2, Yoshida 1
Orlen Wisła Płock: Morawski, Stevanović - Ruiz, Lemanowicz, Komarzewski 6, Terzić, Mindegia 3, Stenmalm, Szita 7, Mierzwicki, Mihić 4, Czapliński, Krajewski 2, Serdio, Toto 4, Susnja 1
Czytaj także:
Mateusz Kornecki pokazał klasę
Dmytro Zinchuk w nowym klubie